Amulet #2: Klątwa strażniczki

17/06/2017 § 6 Komentarzy

Ahoj przygodo!

Pierwszy album serii Amulet służył głównie zarysowaniu ogólnego tła fabularnego i wprowadzeniu na scenę głównych aktorów opowieści: Emily, Navina oraz ich mamy Karen. W ramach przypomnienia – rodzina Hayesów wprowadza się opuszczonej, rodzinnej posiadłości w miejscowości Norlen. Wielki, stary dom, który należał do dziadka dzieciaków, kryje wiele tajemnic. I już pierwszego dnia pobytu część z nich zostaje ujawniona, choć właściwie stanowią jedynie wprowadzenie do kolejnych przygód. „Dwójka”, która nosi podtytuł Klątwa strażniczki, bez zbędnych wstępów wrzuca czytelnika w ekscytujący wir wydarzeń.

Akcja bieżącego tomu w naturalny sposób kontynuuje i rozwija wątki, jakie poznaliśmy w Strażniczce (klik! klik!). Dzieciaki, chcąc pomóc umierającej matce, muszą zdobyć wszechpotężny eliksir, który jest antidotum na każdą truciznę. Niepomni na niebezpieczeństwa wyruszają na szczyt góry o wdzięcznej nazwie Diabelska Czaszka. Właśnie tam rosną drzewa, których owoce mają wspomniane powyżej medyczne właściwości. Najpierw jednak muszą zawitać do miasta Kanalis, gdzie pod opieką najznamienitszych lekarzy pozostawiają matkę. Na miejscu spotykają całą zgraję zupełnie nowych postaci, m.in. rebeliantów, z którymi Navin podejmuje współpracę. Część nowo poznanych okaże się przyjaciółmi, ale nie wszyscy. Mroczne elfy wcale nie są serdecznie i bratersko usposobione…

Dobrze, wystarczy. Tyle tytułem przybliżenia fabuły. Resztę doczytajcie sobie sami. Czy warto? Czy polecam? Jasne! Przyznaję, że sięgnąłem po Klątwę strażniczki w przerwie między wywieszaniem prania, a wstawianiem kolejnego. Miałem „małą chwilę”, myślałem, że przeczytam dziesięć czy dwadzieścia stron i wrócę do zaplanowanych czynności. Jednak pranie musiało poczekać, aż skończyłem czytać. Opowieść tak mocno mnie wciągnęła, że całość przeczytałem od razu. Co prawda można mieć pewne zastrzeżenia do scenarzysty, że buduje opowieść na ogranych (i sprawdzonych) schematach. Robi to na tyle sprawnie i bez zbędnego przynudzania, że podczas lektury wcale nie przeszkadza, że jakiś wątek mocno kojarzy się z Gwiezdnymi Wojnami, a inny z Władcą Pierścieni.

Zresztą, nie zapominajmy, że komiks przeznaczony jest dla młodszych czytelników, którzy nie mają aż tak wielkiego obycia w popkulturze. Dla nich seria Amulet będzie w pełni atrakcyjną i satysfakcjonującą pozycją, bo wartka akcja, bo magiczne artefakty, bo gadające drzewa i zwierzęta, bo rebelianci chcący walczyć ze złowrogimi elfami, bo zadziwiające mechaniczne konstrukcje, bo potężny amulet, który może zawładnąć właścicielem i przeciągnąć go na „ciemną stronę mocy”, bo każde z dzieci ma misję do wypełnienia, bo ostatecznie okazuje się, że chodzi o walkę Dobra ze Złem.

Fabuła jest wciągająca, a opowieść nie pozostawia czytelnika obojętnym: kibicujemy bohaterom, życzymy im, aby wszelkie podjęte działania się powiodły, a nie popieramy, wręcz potępiamy, postępowanie elfów. Z każdą kolejną planszą dowiadujemy się więcej o niezwykłej krainie, w której rzecz się rozgrywa. Scenarzysta nie zapomina o aktorach, dba o to, abyśmy bliżej poznawali występujące postaci. Dla przykładu proszę zwrócić uwagę, że choć Leon Rudobrody zostaje przyjęty do drużyny, to nie od razu mu się bezgranicznie ufa. Z drugiej strony ciekawość wzbudza postać księcia Trellisa, który z nie znanego powodu nie wykonuje rozkazów Króla Elfów.

W warstwie graficznej między „jedynką” a „dwójką” nie ma żadnych zmian. Plansze zwykle składają się z układu kwadratowych i prostokątnych kadrów, ale tam gdzie dynamika akcji wzrasta (np. w scenach walki) artysta decyduje się na bardziej energiczne i niestandardowe kadrowanie. Całość narysowano cartoonową kreską, obrys konturu jest wyraźnie widoczny, choć linia jest cienka. Niektóre przedstawienia zwierzęcych postaci mocno kojarzą mi się z pracami Piotra Nowackiego. Dodatkowo wydawca zwraca uwagę na wizualne podobieństwo albumu z filmami ze studia Ghibli i poniekąd jest w tym trochę prawdy.

Omawiana publikacja jawi się jako przygodowe, znakomicie skonstruowane heroic fantasy. Wiem, że nie jestem odbiorcą docelowym, jednak lektura komiksu sprawiła mi sporo frajdy. Łukasz Chmielewski pewnie dodałby, że stało się tak za sprawą „galopującej infantylizacji” moich czytelniczych wyborów.

Kazu Kibuishi (sc. & rys.), „Amulet #2: Klątwa strażniczki”, tłum. Maria Lengren, Planeta Komiksów, Warszawa 2017.

[scenariusz: 5, rysunki: 4, kolory/cienie: 4-]

Post Scriptum, czyli konkurs z nagrodą
Uwaga! Uwaga! Wszystkich czytelników zapraszam do udziału w zabawie, w której można wgrać zrecenzowany powyżej album. Zasady konkursu są następujące: proszę w komentarzu wpisać, jaki magiczny artefakt chcielibyście posiadać i jak byście z niego korzystali, do czego konkretnie miałby służyć? Bardzo proszę o wpisywaniu poprawnego adresu e-mail, ponieważ laureat(-a) zostanie poinformowany(-a) mailowo o wygranej. Zabawa trwa od 19 czerwca do 25 czerwca.
Przy okazji bardzo proszę o polubienie profilu facebookowego wydawcy: Planeta Komiksu (klik! klik!) oraz Są komiksy dla dzieci (klik! klik!).

{komiks można kupić tu: klik! klik!}

Tagged: , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

§ 6 Responses to Amulet #2: Klątwa strażniczki

  • Zainspirowana właśnie nabyłam pierwszą część. To mój pierwszy komiks od wielu wielu lat. To będzie premiera w ramach mojego come back. Tadam. Dziękuję za motywację!

    • giera pisze:

      super! bardzo mnie cieszy (i motywuje), że ktoś po przeczytaniu mego tekstu decyduje się na sięgnięcie po komiks!
      przy okazji zapraszam do udziału w konkursie, w którym można wygrać drugi tom „Amuletu”

  • Leszek pisze:

    Ja bym chciał mieć Ekstramocne Ziarenko Kawusi. Raz na tydzień z Cudownego Ziarenka można by było zrobić sobie Napar Mocy dzięki któremu przez całą noc można by czytać w ciszy i spokoju. Nadrobiłbym zaległości z Wielkiego Stosu Odkładanego Na Później :)

  • Michal Korczynski pisze:

    Pierwsza część już przeczytana i bardzo przypadła nam do gustu, więc spróbujemy i tym razem. Rodzinna burza mózgów wypracowała takie oto trzy artefakty. Syn zgłasza urządzenie peryferyjne do Wszechkomiksu, które poszerzy jego funkcjonalność ;) A konkretnie – okulary, w których możemy czytać książki w dowolnych językach. Takie trochę Google Glass, ale że to artefakt magiczny to zamiast nieskładnego tłumaczenia otrzymujemy w czasie rzeczywistym przekład piękną polszczyzną. Ja zgłaszam Czasouelastyczniacz – artefakt, który pozwala nam wydłużać i skracać określone sytuacje i zdarzenia. Nudna narada, beznadziejna lekcja – skracamy! Błoga chwila, ciekawa rozmowa – wydłużamy! Żeby się jednak za bardzo nie rozhulać, byłby jeden haczyk – sumaryczny czas wszystkich naszych aktywności musiałby się zgadzać. Jeśli zarobiliśmy godzinę na jakiejś nudzie, to właśnie o tyle możemy sobie wydłużyć przyjemnostki. Żona natomiast – i to podoba mi się chyba najbardziej – proponuje Magiczne Buty, czyli buty, które zawsze prowadzą nas tylko do dobrych ludzi :)

  • Tamaara pisze:

    Marzy mi się, aby mieć w domu jeden regał na książki, na który mogłabym wstawić wszystkie kolejne zakupione książki & komiksy. I ten regał nigdy nie byłby pełen, a mógłby przyjąć każdą ilość na swoje półki.
    Tylko zastanawiam się, jak znaleźć na takim regale konkretną książkę? Przecież nie wszystkie grzbiety będzie widać.
    Może książki mogłyby same ustawiać się alfabetycznie i wówczas podchodząc do takiego regału mówiło by się „A” lub „C”, a regał wystawiałby pozycje na potrzebną literę…

  • Adam K. pisze:

    Chciałbym mieć zegarek, którego nie wymagałby nakręcania ani wymiany baterii.

Dodaj komentarz

What’s this?

You are currently reading Amulet #2: Klątwa strażniczki at Kopiec Kreta.

meta