Króliczki!!!
18/11/2018 § 1 komentarz
Lekcja przyjaźni
Istnieją książki dla dzieci należące do grupy picturebooków, które śmiało można uznać za komiksy. Takie rozpoznanie nie należy do popularnych. W siedemnastym numerze „Zeszytów Komiksowych” sprawę próbował rozgryźć profesor Jerzy Szyłak. Zwracał m.in. uwagę, na to że o komiksie możemy mówić w takich sytuacjach, gdy mamy do czynienia z narracją, której nośnikiem jest sekwencja obrazów. Idealny przykład takiego picturebooka, to Króliczki!!! Kevana Atteberry’ego.
Bohater książki ma na imię Declan. I jak możemy się dowiedzieć z opisu wydawcy: jest jednym z najbardziej przyjaznych, małych potworków. Na pierwszy rzut oka wygląda raczej strasznie, bo trochę przypomina demona: na głowie ma rogi, jest i ogon, a także paszczęka z ostrymi zębami. Nie dajmy się zwieść pozorom, bo mogą mylić. Declan to pozytywny bohater. Spaceruje i radośnie wita się ze wszystkim i wszystkimi, co napotka na swojej drodze. Delikatnie dotyka drzewa i mówi: Witaj, drzewo. Na następnej stronie przyjaźnie macha do zawieszonej na niebie chmurki w kształcie królika. W stan euforii wpada, gdy goniąc za motylkiem, napotyka cztery, kolorowe i małe króliczki. Jednak zwierzątka nie są tym nieoczekiwanym spotkaniem zachwycone. Uciekają, chowają się za drzewami lub w krzakach. W końcu bohater wygląda dość groźnie i jest hałaśliwy. Scena pogoni, krzyków i uciekania pojawia się na kilku kolejnych stronach.
Króliczki się boją, nie ufają wrzaskliwemu potworowi. Bohater z planszy na plansze robi się coraz smutniejszy. Pewnie się zastanawia, skąd takie zachowanie króliczków. Nie umie tego zrozumieć. Przygnębiony siada na kłodzie. Jakże miło się robi, gdy puchate zwierzątka zmieniają zdanie i podchodzą przywitać się z Declanem. Po chwili cała piątka świetnie się razem bawi: skaczą, biegają i przytulają się. Do czasu, gdy na horyzoncie pojawiają się ptaszki…
Komiks Atteberry’ego to prosta, acz nie prostacka!, opowieść o sympatii, uprzedzeniach i budowaniu zaufania. Dla małoletnich czytelników publikacja jest trafną lekcją, że nie należy sądzić po pozorach, ani wyciągać pochopnych wniosków na podstawie pierwszego wrażenia. Dodatkowo pokazuje, że w relacjach z innymi należy być cierpliwym i nie zrażać się. A jeśli utożsamić głównego bohatera z czytającym dzieckiem, a króliczki ze zwierzętami domowymi, to wyciągnąć można kolejne przesłanie: nie trzeba hałasować i zmuszać do przyjaźni. W tym miejscu przypomina mi pamiętna scena z książki Antoine’a de Saint-Exupéry’ego z udziałem Małego Księcia i Lisa, w której mówi się o „oswajaniu”, „stworzeniu więzi” i przyjaźni (Trzeba być bardzo cierpliwym. Na początku siedzisz w pewnej odległości ode mnie, ot tak, na trawie. Będę spoglądać na ciebie kątem oka, a ty nic nie powiesz. Mowa jest źródłem nieporozumień. Lecz każdego dnia będziesz mógł siadać trochę bliżej).
Króliczki!!! to idealna lektura dla mniejszych dzieci, przedszkolaków. Narracja, która prowadzona jest przez kolejne ilustracje, a nie słowa, pozwala wspólnie opowiadać zdarzenia, wyłuskać szczegóły z tła, zadać pytania o powody takiego, a nie innego zachowania bohaterów. Jestem przekonany, że dzieci będą miały sporo frajdy z lektury, a przy okazji łykną trochę informacji o przyjaźni i budowaniu zaufania.
Kevan Atteberry (sc. & rys.), „Króliczki!!!”, tłum. Tomasz Panas, Wydawnictwo CzyTam, Warszawa 2016.
{komiks można kupić tu: klik! klik!}
W poszukiwaniu Ptaka Czasu #9: Złodziej woli
21/05/2018 § Dodaj komentarz
Zombie Bragon
O uprzednich ośmiu tomach W poszukiwaniu Ptaka Czasu wypowiadałem się w samych superlatywach. Pisałem m.in.: „cała seria jest jedną z najciekawszych opowieści fantasy, jakie ostatnimi czasy gościły na polskim rynku”, „to wspaniała opowieść o szaleństwie, samotności i miłości” oraz „to jest arcydzieło wyklute z mroku”. Byłem przekonany, że album Rycerz Bragon kończy przygody dzielnego ukochanego księżniczki i czarodziejki Mary. Aż tu nagle, w listopadzie ubiegłego roku, Egmont wypuszcza na rynek kolejną odsłonę, którą napisali Serge Le Tendre i Regis Loisel. Czy Złodziej woli to tylko odcinanie kuponów, czy może godna i wartościowa kontynuacja?
Dla przypomnienia tom Rycerz Bragon (klik! klik!) kończy się dramatycznym zawieszeniem akcji. Bragon i Burlog, uciekając przed Szczeciną i członkami Zakonu Znaku, staczają z wysokiego, porośniętego chaszczami zbocza do rwącej rzeki. Czy przeżyli? Wierni czytelnicy wiedzą, że tak. W końcu obaj występują w komiksach należących do cyklu Pelissa, ale ten rozgrywa się jednak kilkadziesiąt lat później. W bieżącym albumie poznajemy wydarzenia, które rozgrywały się tuż po samobójczym skoku. Oprawcy są przekonani, że rycerz i jego uczeń zostali pochłonięci przez zimne wody. Z taką informacją zdrajca Szczecina wraca do stolicy Marchii Pienistych Zasłon. Książę Humon jest niepocieszony, a księżniczka Mara wpada w czarną rozpacz.
Wyznawcy Zakonu Znaku przedwcześnie złożyli Bragona do grobu. Dzielny wojownik żyje i ma się… niezbyt dobrze. Znaczy fizycznie jest w wyśmienitej formie. Wygrywa wszystkie pojedynki, ale coś mu się stało w głowę. Stracił pamięć, ale i motywację do działania. Młodociany Burlog się nim opiekuje i o niego troszczy. Niestety, mimo podjętych przez chłopaka środków, nie udaje się utrzymać w tajemnicy, że Bragon żyje. Informacja dociera do zdeterminowanych wyznawców Ramora, którzy, zamiast obmyślać kolejny zamach na życie rycerza, wykorzystują moce pewnego starca. Nasz bohater zostaje marionetką, bezwolnym narzędziem w rękach zaprzysiężonych wrogów. Ironia losu… Czy zostanie zbrojnym ramieniem Zakonu? A może w porę się opamięta? Tego dowiedzą się czytelnicy, którzy po album sięgną.
Za oprawę graficzną odpowiada David Etien i jest to piąty rysownik, który został zaangażowany w produkcję serialu. Prace artysty nie odbiegają od wcześniej wypracowanych standardów przedstawienia występujących postaci, świata fauny i flory czy budowli. Oczywiście widać drobne różnice i próbę nadania ilustracjom indywidualnego charakteru. Można to zauważyć szczególnie podczas przyglądania się twarzom bohaterów. Koherentność wszystkich odsłon podkreśla także jednolita oprawa kolorystyczna.
Przed lekturą obawiałem się, czy uniwersum Akbaru nie straci spójności, czy historia nie rozmieni się na drobne, czy autorzy nie będą przynudzać. Uff, na szczęście okazało się, że zupełnie niepotrzebnie się zamartwiałem. Wprowadzono kilka nowych postaci, dorzucono kilka cegiełek do skomplikowanej relacji Mary i Bragona, „pogłębiono” postać młodego Burloga, rozprawiono się z podłym zdrajcą oraz rozbudowano mitologię i wierzenia czcicieli boga Ramora. Bez dwóch zdań scenarzyści poradzili sobie z materiałem, dobrze wykorzystali lukę czasową jaka jest między oboma cyklami. No i najważniejsze – opowieść wciąż ma charakter otwarty. Dlatego wypada cierpliwie czekać na kolejne albumy.
Serge Le Tendre & Régis Loisel (sc.), David Etien (rys.), „W poszukiwaniu Ptaka Czasu #9: Złodziej woli”, przeł. Wojciech Birek, Klub Świata Komiksu – album 1212, Wydawnictwo Egmont Polska Sp. z o.o., Warszawa 2017.
[scenariusz: 4, rysunki: 4, kolory/cienie: 5-]
{komiks można kupić tu: klik! klik!}
Recenzja napisana dla serwisu Aleja Komiksu, klikać :tu: tak! :tu:
Amulet #3: Zaginione miasto
12/01/2018 § Dodaj komentarz
Miasto w chmurach
Trzeci album serii Amulet rozpoczyna się od dwóch wydarzeń, w których nie występuje para głównych bohaterów. Początkowa nieobecność Emily i Navina może budzić niepokój. W zamian spotykamy młodego księcia elfów, który – jak pamiętamy z uprzedniej części – nie zrealizował zleconej misji, przez co ściąga na swoją głowę gniew bezdusznego ojca. W kolejnym epizodzie poznajemy Gabilana, płatnego zabójcę, któremu król elfów zleca zabójstwo młodej strażniczki kamienia oraz przykładne ukaranie księcia Trellisa. Przybliżone zdarzenia, to mroczny przedsmak tego, co czeka czytelników w tomie Zaginione miasto.
Dalej opowieść obfituje w niemniej zaskakujące wypadki. Kazu Kibuishi wysyła swoich bohaterów na poszukiwanie tytułowego zaginionego miasta, ukrytego gdzieś w chmurach, gdzie podobno rezyduje Rada Strażników. Mieszkańcy Alledii uważają, że Cielis nie istnieje i nigdy nie istniało, a informacje o Radzie, która troszczy się o równowagę i pokój w krainie, to jedynie miejska legenda. Czy znajdzie się jakiś śmiałek, który pomoże rodzeństwu i przyjaciołom w poszukiwaniu mitycznego miejsca? Czy najemny mściciel dopadnie rodzeństwo i księcia? Czy dziewczyna powinna ufać księciu z rodu elfów? Dlaczego on nienawidzi swojego ojca? Kim jest mężczyzna, którego Trellis odnajduje w jaskiniach i zabiera ze sobą na eskapadę? Na niektóre z tych pytań poznajemy odpowiedź, ale podczas lektury pojawiają się i inne.
Pisarz obdarowuje Emily i Navina kolejnymi ekscytującymi i niebezpiecznymi przygodami, które, oczywiście, kończą się pozytywnie. Czytelnik momentalnie wsiąka w przygodową fabułę i bez problemu wchodzi w wykreowaną rzeczywistość. Akcja całości prowadzona jest wartko, bez przynudzania i dłużyzn. Od pierwszych stron nie może się oderwać od czytania, a gdy pojawia się napis „Koniec części trzeciej” ciężko uwierzyć, że to już, że znów będzie musiał czekać pół roku nim Planeta Komiksów opublikuje kolejny tom.
W Zaginionym mieście mocniej eksponowany jest steampunkowy charakter scenografii i technologii. Samobieżne domy oraz gadające roboty pojawiły się już w uprzednich odcinkach. Nowością są niezbyt zwrotne sterowce, stacja paliw zbudowana na pionowej skale czy ukrywające się w chmurach latające miasto. Nadal ważnym i fundamentalnym elementem konstrukcyjnym fabuły jest magia, niezwykłe artefakty, fantastyczne stwory i obce rasy. Polecam serię Kibuishiego młodocianym czytelnikom od pierwszej odsłony. Przyznaję się również do tego, że sam podczas lektury mam sporo frajdy.
Kazu Kibuishi (sc. & rys.), „Amulet #3: Zaginione miasto”, tłum. Maria Lengren, Planeta Komiksów, Warszawa 2017.
[scenariusz: 4+, rysunki: 3+, kolory/cienie: 4-]
{komiks można kupić tu: klik! klik!}
Millennium. Saga #1: Zamrożone dusze
06/12/2017 § Dodaj komentarz
W duchu Larssona
Jeśli wziąć pod uwagę chronologię publikacji, to powinienem teraz pisać o komiksie Zamek z piasku, który runął, czyli trzeciej odsłonie graficznej adaptacji powieściowej trylogii Millennium Stiega Larssona (klik! klik!). Rzecz mam w domu, leży spokojnie na biurku i czeka. W paczce obok Zamku z piasku… był również album Zamrożone dusze, który stanowi kontynuację przygód Blomkvista i Salander. Dlatego nie powinno Was dziwić, że w pierwszej kolejności rzuciłem się na opowieść, która oferuje coś nowego, nieznanego. Autorem sequela jest Sylvain Runberg, który odpowiadał za wcześniejsze adaptacje. Czy komiksowy skrypt jest ciekawszy od tego, co napisał w swoich powieściowych kontynuacjach David Lagercrantz?
Pierwsze, co przykuwa uwagę czytelnika, to aktualność opowieści wymyślonej przez belgijskiego scenarzystę. Punktem wyjścia dla fabuły jest wzrost antyimigranckich nastrojów i aktów przemocy na tle rasistowskim w Szwecji, na fali których do głosu w debacie publicznej dochodzą skrajnie prawicowe i konserwatywne organizacje parapolityczne. Lewicującym liberałom z magazynu „Millennium” nie podoba się wzrost przestępczości na tle rasowym i narodowym. Dlatego biorą na celownik Stena Windoffa – szafa partii politycznej, która ma „bogatą” przeszłość i powiązania z nacjonalistycznymi bojówkami.
Chodzi o to, aby zdyskredytować polityka, obnażyć prawdziwe przekonania i obnażyć mechanizmy propagandy. Wcale nie trudno się domyślić, że to Lisbeth Salander pomoże Michaelowi Blomkvistowi zebrać kompromitujące dowody. Nie będę zdradzał, dlaczego dziewczyna zdecydowała się dołączyć do krucjaty. Druga nić fabularna, która dotyczy Republiki Hakerów, jest równie ciekawa i zajmująca.
Scenariusz dopiero się rozkręca, ale po „jedynce” możemy przewidywać, że bohaterzy będą musieli stawić czoło prawicowym radykałom i populistycznej propagandzie, że ich życiu będzie grozić niebezpieczeństwo. Runberg napisał tekst, który nie pozostawia czytelnika obojętnym. Zresztą podłoże polityczne przedstawianych wydarzeń, mimo że rzecz rozgrywają się w Szwecji, są nadzwyczaj aktualne w całej Europie. Kryzys migracyjny, radykalizacja nastrojów, populistyczne hasła polityków, żerowanie na strachu przed nieznanym – to znamy także z własnego podwórka.
Za oprawę graficzna odpowiada Belén Ortega, hiszpańska rysowniczka, która ma na swoim koncie komiks wykonany w mangowej estetyce (Himawari). Pewnie dlatego artysta dobrze sobie radzi w ujęciach, które wymagają ekspresji i dynamiki. Sceny statyczne, choćby ta z posiedzenia redakcji „Millennium”, nie wyglądają już tak korzystnie. Kompozycja sprowadza się do „gadających głów”.
Nowe przygody Salander i Blomkvista nie wszystkim czytelnikom przypadną do gustu, gdyż Zamrożone dusze to opowieść z kluczem. Rzecz napisana została „w duchu Larssona”, czyli propagując lewicowe poglądy zmarłego pisarza. Opowiadana historia do mnie przemawia i chętnie zapoznam się z całością.
Sylvain Runberg (sc.), Belèn Ortega (rys.), „Millennium. Saga #1: Zamrożone dusze”, tłum. Maria Mosiewicz, Klub Świata Komiksu – album 1185, Wydawnictwo Egmont Polska Sp. z o.o., Warszawa 2017.
[scenariusz: 5, rysunki: 4-, kolory/cienie: 4]
{komiks można kupić tu: klik! klik!} Recenzja napisana dla serwisu Aleja Komiksu, klikać :tu: tak! :tu:
Niezwykła podróż. Tom 2
22/11/2017 § Dodaj komentarz
Noemi i Emilien w Paryżu
Pierwszy tom serii Niezwykła podróż przypadł mi do gustu (klik! klik!). Spodobała mi się kreacja świata przedstawionego, barwne postaci, przygodowa fabuła oraz niesamowita oprawa graficzna. Dlatego postanowiłem „dwójkę” objąć patronatem Są komiksy dla dzieci. Kolejne przygody Emiliena i Noemi nie zawodzą. Kuzynostwo, oraz trójka towarzyszących im dorosłych, wyrusza w pełną niebezpieczeństw podróż do Paryża.
Wydostanie się z ogarniętego szaleństwem wojny Londynu, to pierwsze niełatwe zadanie, z którym musi się zmierzyć ekipa. Noc przed wyjazdem spędzają u ciotki Emiliena – Izabelli, która mieszka samotnie w wielkim domu położonym w pobliżu urwistego klifu. Kobieta jest malarką. W całym domu wiszą obrazy, sporo jest portretów siostrzeńca. Co dziwi, bo ojciec chłopaka nie wspominał o ciotce zbyt często. Izabella roztacza wokół siebie atmosferę tajemniczości, dziwnie się zachowuje, jakby coś ukrywała, jakby wiedziała coś ważnego o przeszłości chłopca i jego rodziny. Może to tylko moje przeczucie, ale uważam, że w kolejnych tomach ciotka powróci.
W każdym razie Emilien nie ma czasu, aby się nad tym głębiej zastanawiać. Teraz liczy się jedynie, aby jak najszybciej dotrzeć do stolicy Francji i zgłosić prototyp wielozadaniowej maszyny na prestiżowy konkurs im. Juliusza Verne’a, który ma się odbyć w Nowym Jorku. Podczas przeprawy przez kanał La Manche konwój statków zostaje zaatakowany. Kolejny raz nasi bohaterzy muszą wymyślić, jak wykaraskać się z opresji. Nie będę zdradzał, na jaki pomysł wpadli. Finalnie udaje im się bezpiecznie dotrzeć do Paryża, ale tam czekają na nich kolejne wyzwania, misje i piętrzące się trudności. Zaczyna być widoczne, że komuś bardzo zależy na tym, aby ekipa nie wystartowała w konkursie. Na scenie pojawiają się nowe postaci, m.in. Howard Hughes, który zrobi wszystko, aby wygrać wyścig po laur Verne’a.
Bieżący album nie posuwa fabuły w znaczący sposób do przodu. Prawda, bohaterzy przebyli setki kilometrów, ale nadal nie wiadomo, co się stało z ojcem chłopaka, kto stoi za bojowymi poczynaniami Trzeciej Osi i dlaczego roboty chcą zniszczyć prototyp maszyny. Zresztą z każdym kolejnym wydarzeniem mnożą się pytania, które tymczasem pozostają bez odpowiedzi. Dodatkowo wszyscy dorośli bohaterzy zachowują się tak, jakby coś ukrywali, jak gdyby byli kimś zupełni innym od tych, za których się podają. Scenarzysta, Denis-Pierre Filippi, nieźle sobie radzi z budowaniem atmosfery tajemnicy. Czytelnik wsiąka w rzeczywistość, na własną rękę próbuje się odnaleźć w meandrach fabuły, stara się odgadnąć kto knuje i dlaczego?
W parze z ciekawą i wciągającą historią idzie efektowna oprawa graficzna. Pochodzący z Włoch Silvio Camboni wykreował świat, w którym, obok niezwykłych maszyn i robotów, pojawiają się realnie istniejące budowle (Wieża Eiffla czy Katedra Notre-Dame). Rysunki architektury, steampunkowej maszynerii i przyrody charakteryzują się dużą szczegółowością. Kontur postaci jest bardzo delikatny, miejscami rysunek wygląda tak, jakby szkic został całkowicie „przykryty” kolorem.
Niezwykła podróż pozostaje komiksem przygodowym, który rozgrywa się w alternatywnej, steampunkowej rzeczywistości. Całość czyta się nadzwyczaj dobrze, a po zakończonej lekturze dodatkową przyjemność sprawia kartkowanie komiksu i podziwianie plansz Camboniego. Intryga powoli nabiera rumieńców, nastrój tajemnicy budowany jest konsekwentnie. Należy docenić kreację głównych bohaterów, kuzynostwo charakteryzuje się pomysłowością i kreatywnością, w ich towarzystwie nie ma miejsca na nudę.
Denis-Pierre Filippi (sc.), Silvio Camboni (rys.), „Niezwykła podróż. Tom 2”, tłum. Jakub Syty, Wydawnictwo Kurc, Koluszki 2017.
[scenariusz: 5, rysunki: 5+, kolory/cienie: 4]
Komiks objęty patronatem: {komiks można kupić tu: klik! klik!}
Trochę hałasu z głębi lasu
01/11/2017 § Dodaj komentarz
Trochę hałasu z głębi lasu
Warszawska oficyna Tadam debiutowała na rynku księgarskim w październiku ubiegłego roku. W przeciągu kilku miesięcy „wypuściła” na rynek kilkanaście książek przeznaczonych dla dzieci w różnym wieku. Dużo? Mało? Myślę, że jak na niewielkie wydawnictwo to całkiem sporo. Warto nadmienić, że prawie wszystkie pozycje zostały napisane (i narysowane) przez polskich twórców. We wspomnianym zestawie są cztery serie komiksowe, które tworzą cykl Mój pierwszy komiks. Dziś biorę na warsztat kwartet publikacji Trochę hałasu z głębi lasu, który wyszedł spod ręki Adama Święckiego.
Na chwilę obecną całość składa się z tytułów: Pani detektyw Sowa, Pan łasuch Miś, Pan elegant Lis oraz Pan kawalarz Wilk. Każda z odsłon poświęcona została jednemu leśnemu bohaterowi. Jakiemu? Łatwo można wywnioskować z samego tytułu. Jednak występujących postaci jest więcej. Książki są zbudowane według przejrzystego schematu: główny bohater przemierza las i łąkę, gdzie spotyka inne zwierzęta.
Punktem wyjścia dla albumu Pani detektyw Sowa jest wypowiedź ptaka: „Cała rodzina jest ze mnie dumna, bo jestem bystra i wielce rozumna”. Bohaterka musi posłużyć się rozumem, aby odnaleźć żołędzie, które zniknęły z dębu oraz odkryć, kto i dlaczego je ukradł. Pani Sowa nie wykonuje czysto detektywistycznej pracy. Nie śledzi, nie zbiera dowodów, nie szuka tropów. Ogranicza się do zadawania pytań innym zwierzętom i sprawdzania ich odpowiedzi.
Jak dobrze wiadomo, misie są wielkimi wielbicielami miodu. Akcja komiksu Pan łasuch Miś rozpoczyna się o poranku. Po kilku ćwiczeniach protagonista zakrada się do dziupli pszczół, zgarnia cały zapas słodkości i ucieka. Owady szybko orientują się, że miód zaginął i ruszają w szaleńczy pościg za złodziejem. Finał opowieści jest jednak całkowicie różny od spodziewanego…
Z kolei w komiksie Pan elegant Lis główny bohater jest kreatorem mody. Trzeba przyznać, że w tym przypadku fantazja autora mile zaskakuje. Lis przyozdabia wszystkie napotkane zwierzęta piórami. Ależ jest zaskoczony, gdy na swojej drodze spotyka małego pingwina, który omyłkowo przypłynął z Antarktydy i teraz chciałby się tam z powrotem dostać! Tylko nie wie jak. Bohater wpada na świetny pomysł i wszystko dobrze się kończy.
Pan kawalarz Wilk miał swoją premierę podczas 28. Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi. Pisarz kolejny raz skupia uwagę na postaci, którą zasadniczo można nazwać antybohaterem. Wilkowi w głowie jednie psoty, ostro dokazuje wszystkim innym zwierzętom. Żartowniś z niego nie lada, tylko nie wiedzieć czemu inne zwierzęta zaczynają go unikać. Trochę trwa nim bohater zrozumie, że lepsza jest przyjaźń niż samotna zabawa.
Dzięki różnym fabularnym rozwiązaniom akcja wszystkich komiksów przenosi się z miejsca na miejsce, a czytelnik poznaje kolejnych mieszkańców lasu. Dodatkowo dziecko dostaje możliwość poznania i rozpoznania (przy kolejnej lekturze): lisa, wiewiórki, węża, myszy, niedźwiedzia, łosia, jeża, borsuka czy bobra.
Artysta świetnie dostosował ilustracje do wieku potencjalnego czytelnika. Całość wygląda sympatycznie i przyjacielsko. Mam bardzo pozytywne skojarzenia, gdy patrzę na przedstawienie sowy, niedźwiedzia czy lisa. Trochę szkoda, że Wilk jest taki czarny… Wszystkie zwierzęta narysowano w uproszczony sposób, ale nie ma żadnych wątpliwości, co do poprawnego oznaczenia postaci. Niezwykle atrakcyjnie dobrano kolory. Wiele plansz jest pięknych, choćby ta z zającem i sową na łące z Pani detektyw Sowa czy z Misiem zbiegającym z pagórka. Ale są i elementy humorystyczne: ostatnia plansza z Pana eleganta Lisa czy Miś, który wpada do wody, czy Wilk siadający na mrowisko.
Jestem przekonany, że wszystkie pozycje z serii Trochę hałasu z głębi lasu spodobają się odbiorcom. Publikacja jest adresowana do najmłodszych czytelników – takich, którzy nie potrafią jeszcze czytać (są słuchaczami) lub dopiero zaczynają samodzielnie składać litery. Dla dzieci w wieku 2-6 lat to trafiona propozycja, tak samo jak cały cykl Mój pierwszy komiks.
Adam Święcki (sc. & rys.), „Pani detektyw Sowa”, Wydawnictwo Tadam, Warszawa 2016.
Adam Święcki (sc. & rys.), „Pan łasuch Miś”, Wydawnictwo Tadam, Warszawa 2016.
Adam Święcki (sc. & rys.), „Pan elegant Lis”, Wydawnictwo Tadam, Warszawa 2017.
Adam Święcki (sc. & rys.), „Pan kawalarz Wilk”, Wydawnictwo Tadam, Warszawa 2017.
[Miło mi poinformować, że komiks Pan kawalarz Wilk ukazał się pod oficjalnym patronatem prowadzonej przeze mnie strony: Są komiksy dla dzieci]