Comanche #8: Szeryfowie

16/11/2017 § Dodaj komentarz


Siedmiu niewspaniałych szeryfów

Seria Comanche osiągnęła właśnie półmetek. W bieżącej odsłonie powracają znane (lubiane i nie) postaci, po krótkiej przerwie pojawia się także tytułowa bohaterka. Dodatkowo kontynuowany jest wątek z poprzedniej części: Red Dust na ranczu Duncana, gdzie wiedzie spokojny żywot farmera, kolty schował w sypialni pod poduszką. Sielanka? Tak, ale do czasu…

…gdy zjawia się szóstka byłych szeryfów, którzy mają nieregulowane rachunki z rodzinną bandą Ruhmannów i ich prywatną armią. Nasz bohater nie chce się mieszać i odmawia przyłączenia się do karnej ekspedycji. Mężczyzna jest przekonany, że czasy, gdy zamiast wideł używał broni, minęły. I czytelnik również chwilę w to wierzy. I już wydaje się, że byli stróże prawa pod wodzą dawnego przełożonego Dusta – szeryfa Wallace’a, odjadą z kwitkiem, ale wówczas wychodzi na jaw, że wśród oblężonych w forcie Summerfield jest piękna i rezolutna Comanche.

Scenarzysta podaje nam swoja wersję klasycznej, westernowej opowieści o „siedmiu wspaniałych”, którzy gotowi poświęcić własne życie, aby zaprowadzić ład i porządek. Chociaż mam wrażenia, że Greg pisząc skrypt bardziej wzorował się na filmie Akiry Kurosawy niż na legendarnym filmie Johna Sturgesa. Panowie Wallace, Wabash, Dutch Kruger, Lover Lash, Rabin, Concho i Red Dust – tworzą niezbyt zgraną ekipę, żaden z nich kieruje się w życiu kryształową moralność, nieograniczoną tolerancyjnością czy wzniosłą szlachetnością. No, może z wyjątkiem Dusta.

Rysując Szeryfów Hermann był w szczytowej formie, komiks pierwotnie został opublikowany w roku 1980. Ilustracje robią piorunujące wrażenie, dbałość o detale stoi na najwyższym poziomie. Diabelnie dobrze wyszły sekwencje rozgrywające się na tle przyrody. Na uwagę zasługuje przeprawa rewolwerowców przez skaliste i ośnieżone góry. Na tle wielu wspaniałych kadrów sceny oblężenia fortu Summerfield i ofensywa szeryfów prezentują się mniej okazale, co nie znaczy, że źle. Trochę siada „czucie” narracyjności ilustracji, w kilku miejscach artysta posługuje się strzałkami, aby właściwie (z kadru do kadru) „nieść” opowieść. Na osobne słowa uznania zasługuje kolorysta, który wówczas dołączył do produkcyjnego duetu. Fraymond posługuje się bardzo rozległą paletą barw.

Melancholijny i „rozliczeniowy” wydźwięk fabuły stawia omawianą część wyżej niż większość uprzednich odsłon. Lubię komiksowe westerny, dlatego od samego początku lektura serialu sprawiała mi większą lub mniejszą przyjemność. „Ósemką” autorzy udowadniają, że nie opowiedzieli jeszcze wszystkiego, że mają w zanadrzu kilka mocnych historii o Dzikim Zachodzie.

Greg {właśc. Michel Louis Albert Regnier} (sc.), Hermann {właśc. Hermann Huppen} (rys.), „Comanche #8: Szeryfowie”, tłum. Wojciech Birek, Prószyński i S-ka, Warszawa 2017.

[scenariusz: 5, rysunki: 5, kolory/cienie: 6]

 {komiks można kupić tu: klik! klik!}

Comanche #7: Palec diabła

07/10/2017 § Dodaj komentarz


 Red Dust w Montanie

Właściwie od samego początku seria Comanche powinna nazywać się Red Dust. W końcu atrakcyjna ranczerka była jedynie pretekstem dla wprowadzenia postaci Reda, który wraz z rozwojem akcji stał się głównym bohaterem całej opowieści. Album oznaczony na grzbiecie cyfrą siedem rozpoczyna kolejny rozdział jego losów, a sama Comanche pozostaje jedynie wspomnieniem. Nie zmienia się jedno – cykl zdecydowanie należy od najlepszych westernowych opowieści stworzonych przez europejskich twórców.

W Greenstone Falls zaczyna się święto, kiedy jeden z mieszkańców miasta, tutejszy sędzia Robert Dillon, zostaje mianowany na gubernatora. Red Dust ma dość, zrzeka się urzędu szeryfa i zostawia przyjaciół z rancza Trzy Szóstki. Rusza do Montany, gdzie nie ma jeszcze gubernatora. Czy ma szansę na odmianę losu? Już pierwsze chwile w nowym miejscu przynoszą kłopoty. Kiedy pomaga wleczonej na śmierć dwójce, oficjalnie przeciwstawia się straży obywatelskiej. Niestety uratowani okazują się być zupełnie inni, niż sądził. Ogłuszony i okradziony Red wyrusza w dalszą drogę mimo wszystko nie żałując tego, co zrobił.

Wkrótce trafia w miejsce, w którym zacznie czuć się jak w domu. Należące do Duncanów ranczo przypomina mu Trzy Szóstki, córka właściciela, młoda Patricia, aż za bardzo kojarzy się z Comanche, a jej ojciec wydaje mu się dziwnie znajomy. Duncanowie nie chcą tu nikogo, nie chcą też zatrudnić Reda w roli pracownika, ale zgadzają się by w zamian za tymczasową pomoc zatrzymał się na trochę. Czy rewolwerowiec znajdzie tu szczęście i spokój, czy może czekają na niego kolejne zagrożenia?

Chyba cykl Comanche nigdy nie osiągnie już tak wysokiego poziomu, jaki prezentował album Mroczna pustynia (klik! klik!). Pod względem nastroju oderwany od pozostałych części, smutny, szary i depresyjny… Nie zmienia to jednak faktu, że każde kolejne albumy i tak prezentują się znakomicie. Scenariusze są interesujące, nie ma w nich miejsca na nudę, a klimat bez przerwy urzeka, nawet jeśli ktoś, tak jak ja, nie przepada za westernowymi klimatami. Całość to świetna seria przygodowa, wzorcowa poprowadzona i znakomicie wykonana. Z jej rozwojem zmieniają się nie tylko bohaterowie, ale cały Dziki Zachód. Czasy kowbojów i Indian przemijają, wkracza postęp, świat potrzebuje zmian, a ta potrzeba dosięga także samej serii. W siódmym tomie starzy bohaterowie niemal odchodzą w zapomnienie, ale ich miejsce zajmują nowi, stanowiący ich lustrzane odbicie. A może także i coś więcej, o tym przekonacie się już jednak sami.

Mimo znakomitej fabuły, to ilustracje Hermanna pozostają tym, co w Comanche najlepsze. Klasyczna, europejska kreska, realistyczne, dopracowane kadry, piękne plenery, wspaniały kolor. Do tych ilustracji chce się wracać, tak samo zresztą jak do poszczególnych tomów serii. Czy trzeba dodawać coś jeszcze? Dla mnie to najlepszy westernowy komiks, jaki czytałem, dlatego też polecam go gorąco Waszej uwadze.

Greg {właśc. Michel Louis Albert Regnier} (sc.), Hermann {właśc. Hermann Huppen} (rys.), „Comanche #7: Palec diabła”, tłum. Wojciech Birek, Prószyński i S-ka, Warszawa 2017.

[autor: Michał Lipka]

 {komiks można kupić tu: klik! klik!}

Comanche #6: Buntownicza furia

19/07/2017 § Dodaj komentarz


Bratobójcza walka

Pierwszy album Comanche ukazał się lata temu, bo w roku 1972. Cykl składa się łącznie z piętnastu albumów i był produkowany do roku 2002. Michel Greg oraz Hermann Huppen wspólnie pracowali do dziesiątej odsłony. Po Hermannie pałeczkę rysownika przejął Michel Rouge, a po śmierci Grega – scenariusz ostatniej odsłony ukończył Rodolphe D. Jacquette. Być może komiksy drukowane byłby dalej, gdyby nie tragiczna śmierć scenarzysty. W każdym razie czytając kolejne tomy warto w tyle głowy mieć informację, że całość wystartowała ona ponad 40 lat temu.

Buntownicza furia kontynuuje niektóre wątki uprzednich części. Red Dust, który w „piątce” (klik! klik!) został mianowany szeryfem, nadal jest stróżem prawa. I trzeba przyznać, że bardzo poważnie podchodzi do swej roli. Scenarzysta dba o to, aby upływ czasu był widoczny. Postęp dociera do Greenstone Falls. Miasteczko się zmienia, kiedyś było zapadłą i zabitą dechami dziurą, a teraz jest na tyle atrakcyjnym miejsce, że zjawia się tu fotograf, który na zlecenie bostońskiej gazety przygotowuje reportaż. Nawet Comanche, która kiedyś nosiła flanelowe koszule i dżinsy, teraz paraduje w kretonowej sukni, rękawiczkach i z parasolką przeciwsłoneczną w dłoni.

Główna część fabuły skupia się na wydarzeniach związanych z grupą Indian z plemienia Czejenów. Dla przypomnienia jednym z pracowników rancza Trzy Szóstki jest Księżycowa Plama, który jest bratem Samotnego Ognia oraz Stojącego Konia. Pierwszy z nich wybrał neutralność, drugi jest buntownikiem, który podburza Indian do rebelii. Natomiast trzeci jest wodzem wolnych Czejenów żyjących zgodnie z prawem w rezerwacie. Pomiędzy braćmi dochodzi do bezpośredniego starcia. Mieszkańcy rancza Triple Six znajdą się w samym środku wojennych działań…

Niestety Greg skorzystał z tendencyjnych elementów. Z jednej strony mamy powstańców, których do działania popycha „woda ognista” i braterska zawiść, a z drugiej – szlachetnego i prawego wodza, któremu na sercu leży jedynie dobro jego ludu. Mimo tych niedociągnięć i fabuła prowadzona jest wartko i ciekawie; lektura całości sprawia frajdę.

Świetną robotę, oczywiście, odwala Hermann. Już okładka albumu zasługuje na „ochy” i „achy”. Wewnątrz znajdziemy wiele równie atrakcyjnych wizualnie kadrów i plansz. Rysownik podczas pracy nad serią zdobywał pierwsze szlify, powoli wypracowywał swój charakterystyczny i rozpoznawalny styl. Oficyna Prószyński i S-ka publikuje serię w powiększonym formacie, dzięki czemu ilustracje prezentują się nadzwyczaj dobrze.

Ciekawe, czy warszawski edytor ma w planach publikację całego cyklu, czy jedynie tomy, które wyszły spod ręki Grega i Hermann? Na stronie sklepu Gildia.pl wprowadzono jedynie pierwsze dziesięć tomów. Ostatecznie przekonamy się za jakiś czas, a tym czasem już za tydzień „siódemka” trafi do sprzedaży. Czekam!

Greg {właśc. Michel Louis Albert Regnier} (sc.), Hermann {właśc. Hermann Huppen} (rys.), „Comanche #6: Buntownicza furia”, tłum. Wojciech Birek, Prószyński i S-ka, Warszawa 2017.

[scenariusz: 4-, rysunki: 5-, kolory/cienie: 4]

{komiks można kupić tu: klik! klik!}

Comanche #5: Mroczna pustynia

29/05/2017 § Dodaj komentarz


Numer 717 powraca do domu

Poprzednie tomy serii Comanche zaczynały się od scen, na których przedstawiono jadący dyliżans lub pociąg. „Piątka” rozpoczyna się zgoła inaczej. Na pierwszym kadrze widzimy mężczyznę, który przez tubę wykrzykuje: „Numer 717!”. Kadr dalej okazuje się, że pod cyfrą „kryje się” Red Dust, który za zabicie bandyty Russa Dobbsa został skazany na pięć lat ciężkich robót w kamieniołomach. Od momentu osadzenia minęły prawie dwa lata. Przez cały ten czas przedstawiciele rancza Trzy Szóstki nie ustawali w wysiłkach, aby ich przyjaciel został zwolniony: zbierali podpisy, pisali petycje i listy do senatorów. I w końcu dopięli swego. Były kowboj zostaje zwolniony warunkowo i może wrócić do Wyoming.

Lata rozłupywania kamieni odcisnęły na protagoniście widoczne piętno. I nie mam tu na myśli zmiany w wyglądzie, ale raczej pewną zmianę charakteru i obejścia. Do tego dochodzi łatka zabójcy na warunkowym. Mężczyzna nie może nosić broni, spożywać alkoholu i dwa razy w tygodniu musi meldować się u szeryfa. Mieszkańcy miasteczka, nawet dzieci, stroją sobie z niego żarty i prowokują. Na szczęście Dust ma w sobie duże pokłady cierpliwości i pokory.

Scenariusz omawianej odsłony jest świetnie skonstruowany, Greg spisał się na medal. Wątek związany z powrotem Red Dusta na ranczo Comanche stanowi jedynie część fabuły. Druga związana jest z sytuacją zmierzającej do miasteczka Greenstone Falls bandy bezwzględnego i krwiożerczego Shotguna Marlowe’a. Na mieszkańców pada blady strach. Wszyscy z wyjątkiem szeryfa Wallace’a i naszego bohatera wpadają w panikę. Wspomniana para będzie musiała wziąć na swoje barki obronę miasteczka. Red stanie twarzą w twarz ze swoimi potworami, bo będzie mógł w majestacie prawa używać broni. Ostatecznie okaże się, czy potrafi z zimną krwią strzelać do ludzi.

Sama postawa i zachowanie głównej postaci wytwarzają pewien mroczny i fatalistyczny klimat, który rozlewa się na fabułę. Zgadzam się z Michałem Lipką, który napisał: „Cały ten album jest zresztą przesiąknięty smutkiem”. Nawet jeśli większość występujących postaci sprawie wrażenie wyciętych z papieru, to postać Dusta znacząco rekompensuje ich braki. Mam wrażenie, że nawet sam Mike Blueberry nie doczekał się tak dogłębnej i prawdziwej analizy psychologicznej.

Z tomu na tom seria nabiera rumieńców. Fabuła odchodzi od westernowej sztampy i kieruje się w stronę realizmu, który może kojarzyć się z powieściową twórczością Cormaca McCarthy’ego czy Philippa Meyera. Jak tylko skończę pisać ten tekst, to od razu zabieram się za lekturę szóstej odsłony cyklu. Liczę, że scenarzysta podąży właśnie tym tropem.

Greg {właśc. Michel Louis Albert Regnier} (sc.), Hermann {właśc. Hermann Huppen} (rys.), „Comanche #5: Mroczna pustynia”, tłum. Wojciech Birek, Prószyński i S-ka, Warszawa 2017.

[scenariusz: 5+, rysunki: 5-, kolory/cienie: 4+]

{komiks można kupić tu: klik! klik!}

Comanche #3: Wilki z Wyoming | Comanche #4: Czerwone niebo nad Laramie

08/01/2017 § Dodaj komentarz


Jak smakuje zemsta Red Dusta?

comanche3Albumy Wilki z Wyoming oraz Czerwone niebo nad Laramie (odpowiednio 3 i 4 tom serii Comanche) należy czytać razem. Znaczy się po przeczytaniu jednego od razu polecam sięgnąć po następny. A to dlatego, że fabularnie są ze sobą powiązane. Nie tylko faktem występowania znanych już postaci, które mieszkają i pracują na ranczu Triple Six: atrakcyjnej Comanche, staruszka Ten Gallonsa, mężnego Red Dusta, krzepkiego Toby’ego, narwanego Clema oraz Księżycowej Plamy – ten młody Indianin dołączył do ekipy w drugiej odsłonie cyklu.

Akcja Wilków… skupia się na bandzie braci Dobbs, którzy zasadzili się na dyliżans Sida Bullocka licząc na to, że uda im się ukraść pieniądze stowarzyszenia hodowców bydła, które ten miał dostarczyć do Greenstone Falls. Jednak przed wyruszeniem woźnica przekazał pieniądze Pharaonowi Colorado, a sam transportował tylko pustą skrzynię oraz jednego podróżnego – Briana Braggshawa – szemranego kaznodzieję i byłego rewolwerowca. comanche-hermannColorado miał pojechać do miasteczka okrężną drogą, niestety, gdy tylko zaschło mu w gardle, zboczył z trasy i zawinął do chaty trapera, który słynie z tego, że pędzi najlepszą gorzałkę w całym Wyoming.

Dobbsowie napadli na dyliżans. Niegroźnie zranili Sida. Mogło być gorzej. Na szczęście w sukurs konwojentowi i podróżnemu pospieszyli kowboje z rancza Comanche. A po chwili udają się na poszukiwanie zapijaczonego prawdziwego przewoźnika. Nie bardzo wiedzą, gdzie go szukać, dlatego dzielą się na trzy dwuosobowe zespoły i wyruszają w różnych kierunkach. Red Dust przemierza prerię w parze z Braggshawem. Panowie niespecjalnie przypadli sobie do gustu. W tym miejscu, chciałbym napisać kilka dobrych słów o scenarzyście, który trafnie oddał różnice charakterów obu panów, wzajemną niechęć oraz słowne utarczki. Wspólne przebywanie i rozmowy powodują, że lody topnieją, ale o pełnych roztopach nie może być mowy.

Fortel woźnicy odkrywają bracia Dobbs, którzy z ukrycia obserwują poczynania ekip. Ostatecznie ruszają śladem Red Dusta i kaznodziei. Rudzielec doskonale zdaje sobie sprawę, jak bardzo niebezpieczni są ich przeciwnicy, szczególnie najstarszy z braci i herszt – Russ Dobbs. Bezpośrednie starcie między dwoma kowbojami, a bandziorem jest zaczątkiem fabuły Czerwonego nieba…, który jest świetną produkcją. Na jej łamach Greg ożywa doskonale znany westernowy schemat opowieści o zemście.

comanche4Ciężko dalej omawiać serię bez wnikania w znaczące elementy fabuły. Nie chciałbym za dużo zdradzać, ostatecznie wypada, abym choć napomknął, że Dust opuścił ranczo Trzy Szóstki. Zaciekle podążą tropem ostatniego z żyjących Dobbsów i ściga go przez wiele miesięcy, zwykle się spóźniając. Na świeży ślad przeciwnika natyka się w zajeździe Cheyenne Trail, gdzie poznaje grupę ludzi, którzy także mają zatarg z głową Wilków. Dziwna to ekipa: cyrkowy rewolwerowiec, handlarz bronią, jarmarczny bokser, piękna kobieta oraz jej towarzysz, który stracił brata z ręki ściganego. Nie trudno odgadnąć, że w końcu przyjdzie ten moment, w którym Russ i Red staną ze sobą twarzą w twarz. Czy dojdzie wówczas do klasycznego pojedynku? Czy porządny i prawy Rudzielec bezlitośnie pociągnie za spust? Czy może doprowadzi do ujęcia bandyty i postawienia go przed sądem?

Przyznam, że okładki obu albumów nie wyglądają zachęcająco, szczególnie trójka jest mało atrakcyjna. Na szczęście wnętrza kryją doskonałe rysunki Hermanna Huppena. Belgijski rysownik stanął na wysokości zadania! Szczegółowo i dokładnie odwzoruje rzeczywistość. Szczególnie atrakcyjnie wypadają hermann-gregplansze przedstawiające szerokie plany, na których widzimy przyrodę i krajobraz prerii. Podziwiać należy także dynamikę, gestykulację i mimikę twarzy występujących postaci.

Zarówno scenarzysta, jak i rysownik z albumu na album pozwalają sobie na więcej. Pisarz nie zamyka fabuły tylko do jednego tomu, a w interesujący sposób ciągnie jeden wątek przez obie omawiane pozycje. Akcja toczy się wartko, całość została opowiedziana sprawnie i interesująco. Myślę, że to za sprawą elementów, które pokazują codzienność życia ranczerów, a nie tylko Indianie, strzelaniny i pościgi. Choć te elementy, oczywiście, również się pojawiają. Od pierwszego tomu (klik! klik!) serial Comanche to kawał porządnej komiksowej roboty. Klasyczna walka dobra ze złem. Może i cykl nie jest tak wybitny jak choćby Blueberry Charliera i Gira, jednak lektura daje sporo satysfakcji. Całość nie nuży, a autentycznie wciąga.

Greg {właśc. Michel Louis Albert Regnier} (sc.), Hermann {właśc. Hermann Huppen} (rys.), „Comanche #3: Wilki z Wyoming”, tłum. Wojciech Birek, Wydawnictwo Komiksowe/Prószyński i S-ka, Warszawa 2016.
Greg {właśc. Michel Louis Albert Regnier} (sc.), Hermann {właśc. Hermann Huppen} (rys.), „Comanche #4: Czerwone niebo nad Laramie”, tłum. Wojciech Birek, Wydawnictwo Komiksowe/Prószyński i S-ka, Warszawa 2016.

[scenariusz: 4+, rysunki: 5-, kolory/cienie: 4]

greg-comanchesklep {komiksy można kupić tu: klik! klik!}

Comanche #1: Red Dust

14/07/2016 § Dodaj komentarz


 Red Dust poznaje piękną Comanche

Comanche1Belgijski serial Comanche wystartował dawno, dawno temu, bo w 1972 roku, ale dopiero od maja bieżącego roku polscy czytelnicy mają okazję się z nim obcować. Oryginalnie wyprodukowano 15 albumów, ostatni pojawił się w księgarniach w roku 2002. Pierwsze dziesięć zostało narysowanych przez Hermanna Huppena, dlatego nie dziwi fakt, że to Wydawnictwo Komiksowe wzięło na swoje barki krajową edycję.

Produkcje Huppena są w Polsce dobrze obecne, wysoko cenione przez czytelników i krytyków. Artysta gościł na niedawnym festiwalu Komiksowa Warszawa. Pakiet jego komiksów dostępnych na rodzimym rynku jest pokaźny i obejmuje zarówno one-shoty (wznowione niedawno Krwawe gody, a także Staruszek Anderson, Stacja 16 i Bez przebaczenia), jak i seriale (znakomite Wieże Bois-Maury, Bois-Maury i wydawanego nie bez przeszkód Jeremiaha). A teraz do zestawu dorzucony został ComHermannanche, którego głównym scenarzystą był Michel Regnier, znany lepiej pod swoim komiksowym pseudonimem Greg.

Pierwsza odsłona nosi tytuł Red Dust. Rzecz dzieje się na w XIX wieku na Dzikim Zachodzie. Całość rozpoczyna się na piaszczystej drodze w stanie Wisconsin. Samotny rewolwerowiec (tytułowy Red Dust) stojący na poboczu traktu zatrzymuje dyliżans i prosi o podwózkę do najbliższego miasteczka, którym okaże Greenstone Falls. Nim wsiądzie, okoliczności zmuszą go do pojedynku z innym podróżnym. Wynik starcia nie jest dla czytelnika specjalnym zaskoczeniem. Na miejscu Dusta biorą za ustrzelonego Honda, dzięki temu bohater ma okazję zorientować się o rozkładzie sił i wpływów panujących w miasteczku.

Protagonista odkrywa, że ktoś (długo nie wiadomo kto) wynajmuje najróżniejszych oprychów, comancheaby utrudniali życie urodziwej Comanche, która prowadzi ranczo „Triple Six”. Ciąg wypadków, których nie będę przybliżał, bo warto samemu się z nimi zapoznać, powoduje, że w finałowej scenie widzimy dumną właścicielkę posiadłości i czerech współpracowników (z czego trzech przyłączyło się do niej w trakcie trwania akcji omawianej pozycji). Grupa zjednoczyła się, aby ochraniać i rozwijać „Trzy szóstki”. Z pierwszego starcia wyszli zwycięsko, a jak będzie dalej, przekonamy się dzięki lekturze kolejnych tomów.

Wygląda na to, że serial Comanche jest przykładem klasycznego westernu, w którym piękna kobieta popada w wielkie tarapaty, a silny i szlachetny rewolwerowiec przychodzi z pomocą. Być może w kolejnych odsłonach cyklu fabuła będzie sprowadzała się do realizacji tego schematu. Nawet jeśli, to nic złego. Wątki prowadzone są wprawie, postaci są wyraziste, comanche Hermanna oprawa graficzna jest niczego sobie. Może to nie jest jeszcze Huppen, którego znamy choćby z Jeremiaha, ale szczegółowy rysunek i realistyczne przedstawienie dodają specyficznego smaczku.

Mam zamiar przeczytać całą serię i to nie tylko dlatego, że lubię westerny. Bardzo dobrze, że to Wydawnictwo Komiksowe wzięło się za edycję, można być pewnym, że kolejne części będę pojawiały się księgarniach w miarę regularnie. Zapowiedziano, że do końca tego roku otrzymamy cztery albumy. Czekam więc na kolejny, który ukaże się pod koniec sierpnia.

Greg {właśc. Michel Louis Albert Regnier} (sc.), Hermann {właśc. Hermann Huppen} (rys.), „Comanche #1: Red Dust”, tłum. Wojciech Birek, Wydawnictwo Komiksowe/Prószyński i S-ka, Warszawa 2016.

 [scenariusz: 4, rysunki: 4, kolory/cienie: 4-] comanche Hermann gregsklep {komiks można kupić tu: klik! klik!}

 Tekst napisany dla „Kolorowych Zeszytów, można czytać kliknąc :tu: tak! :tu:

Where Am I?

You are currently browsing entries tagged with Greg at Kopiec Kreta.