Tyler Cross #1: Black Rock
16/05/2018 § Dodaj komentarz
Przygoda na pograniczu
Nie darzę Fabiena Nury’ego jakąś szczególną atencją. Czytałem kilka komiksów, które powstały na podstawie jego scenariuszy. Żaden nie był zły, ale także żaden nie wyróżniał się jakoś szczególnie. Ot, średniej jakości europejskie czytadła. Z albumem Tyler Cross: Black Rock sprawa przedstawia się dużo lepiej, gdyż tym razem pisarz zaserwował czytelnikom wyrazistą opowieść, która utrzymana jest w stylistyce czarnego, gangsterskiego kryminału. Skojarzenia z komiksową serią Parker Darwyna Cooka czy powieściowym cyklem Trylogia pogranicza Cormaca McCarthy’ego są jak najbardziej na miejscu.
Tyler Cross to gość od brudnej roboty, złodziej i cyngiel do wynajęcia, który nie zadaje wielu pytań zleceniodawcom. Poznajemy go, gdy przyjmuje kolejną szemraną robotę, w której możne zarobić 150 tysięcy dolarów. Zlecone zadanie wydaje się dziecinnie proste: od chrześniaka mocodawcy należy przejąć 20 kilogramów heroiny. Jednak zgodnie ze znanym prawem Murphy’ego – „Jeśli coś może pójść źle, to pójdzie” – sprawy się niezwykle komplikują. Wywiązuje się strzelanina, w której Tyler traci dwoje pomocników, środek transportu i trzy kilogramy towaru. Bohater pewnym krokiem rusza przed siebie, musi dojść do miasteczka Black Rock. Na miejscu okazuje się, że wydarzania minionej nocy to dopiero przedsmak tego, co zgotował mu nieprzychylny los.
Największym plusem omawianego komiksu jest sposób w jaki została poprowadzona opowieści. Początkowo trzecioosobowa narracja skupia się na gangsterze, ale od chwili gdy dociera do miasteczka, zostaje rozbita na kilka osób i jednego gada. Dzięki czemu zdarzenia poznajemy z różnych perspektyw. Dostajemy model do samodzielnego „składania”, rolą czytelnika jest poukładać wątki fabularne w taki sposób, aby otrzymać koherentną historię. Dobrze ze swojego zadania wywiązał się rysownik. Pochodzący z Niemiec artysta, który podpisuje swoje prace Brüno, posługuje się prostą, wręcz cartoonową kreską. Ilustracje mają umowny charakter, niewiele w nich szczegółów czy detali – dzięki temu wyobraźnia czytelnika ma spore pole do popisu. Postaci są przerysowane, a przedstawienie jest karykaturalne: główny bohater ma oczywiście kwadratową szczękę, a nowa pomocnica malutki nosek, blond włosy, wydatne wargi i duże piersi. Wizualnie całość dobrze mi się kojarzy z serią Lincoln braci Jouvray.
Nie wspomniałem o tym wcześniej, ale ze względu na brutalne i obsceniczne sceny komiks przeznaczony jest dla dorosłego czytelnika. Black Rock to pierwszy tom serii. Polski wydawca zapowiada, że „dwójka” pojawi się w księgarniach w bliżej nieokreślonym terminie, ale „wkrótce”. Jest i „trójka”, która dopiero co ukazała się we Francji. To mnie cieszy, bo polubiłem szelmę.
Fabien Nury (sc.), Brüno {właśc. Bruno Thielleux} (rys.), „Tyler Cross #1: Black Rock”, tłum. Jakub Syty, OMG! Wytwórnia Słowobrazu, Warszawa 2018.
[scenariusz: 4+, rysunki: 4, kolory/cienie: 5]
{komiks można kupić tu: klik! klik!}
Dżinn #2: Tatuaż | Skarb
13/11/2017 § Dodaj komentarz
W pogoni za ukrytym skarbem
Druga odsłona serii Dżinn ukazała się w Polsce w marcu bieżącego roku, ale dopiero niedawno nadarzyła się możliwość, abym komiks przeczytał. Rzecz zawiera dwa oryginalne albumy (Tatuaż oraz Skarb) i zamyka cykl fabularny Ottoman, który poświęcony jest Kim Nelson oraz jej babce – Jade. Młoda kobieta, którą poznaliśmy w „jedynce” (klik! klik!), stara się odkryć przeszłość antenatki. Jakie tajemnice skrywa biografia Jade? Czy wnuczce uda się ustalić jakieś szczegóły? Dotrze do ukrytego skarbu? Jaką cenę przyjdzie jej zapłacić za prawdę?
Poznajemy historię miłosnego trójkąta sprzed dziesięcioleci, który miał wydźwięk skandalu politycznego. Z jednej strony brytyjski dyplomata i jego żona, a z drugiej ulubiona nałożnica sułtana Imperium Osmańskiego. A młodej Brytyjce przyjdzie w haremie ukończyć rytuał inicjacyjny, w finale którego stanie się „dżinnem” (tak jak wcześniej Jade). Na dokładkę mamy jeszcze ogromny skarb, który niczym fatamorgana majaczy gdzieś na horyzoncie. I podłych ludzi, chcących położyć na nim swoje oślizgłe łapska.
Akcja rozgrywa się głównie w Stambule i prowadzona jest, podobnie jak poprzednio, równocześnie na dwóch płaszczyznach czasowych. Obie nici fabularne się przeplatają, czytelnik nie dostaje żadnego znaku ani sygnału, że właśnie przeskoczył do przodu lub do tyłu. W związku z tym lektura wymaga ciągłej uwagi oraz dokładnego śledzenia postaci i wydarzeń. Wypada docenić misterność i precyzję fabuły. Scenarzysta, Jean Dufaux, w interesujący sposób miesza ze sobą różne porządki. W opowieści zdarzenia i postaci stricte historyczne (Młodoturcy, Enver Pasza czy sułtan Mehmed V) mieszają się z fikcją i wyobrażeniem (niemieccy oficerowie goniący za kosztownościami, niczym w filmie Poszukiwacze zaginionej Arki).
Za oprawę graficzną nadal odpowiada Ana Mirallès, której prace komplementowałem w recenzji z poprzedniego tomu. Delikatna kreska konturu, piękne postaci kobiece, szczegółowość i wierność przedstawienia Stambułu – to tylko kilka elementów, które mogą (i powinny) się podobać.
W komiksie polityczna intryga przeplata się z wątkami społecznymi i obyczajowymi. Całość doprawiona została szczyptą bezpruderyjnej erotyki. Takie połączenie bardzo przypadło mi do gustu. Dlatego szczerze namawiam, aby po serię sięgnąć.
Jean Dufaux (sc.), Ana Mirallès (rys.), „Dżinn #2: Tatuaż | Skarb”, tłum. Wojciech Birek, Scream Comics, Łódź 2017.
[scenariusz: 4, rysunki: 5-, kolory/cienie: 4]
{komiks można kupić tu: klik! klik!}
Recenzja napisana dla serwisu Gildia Komiksu, klikać :tu: tak! :tu:
Sisters #7: Spalone słońcem
20/10/2017 § Dodaj komentarz
Sisters – nie aż taki idealny komiks?
Od dwóch lat regularnie czytam cykl Sisters autorstwa panów Christophe’a Cazenove’a i Williama Maurya, który ukazuje się w Polsce staraniem oficyny Egmont Polska. Jestem wierny serii, ponieważ od pierwszego albumu mnie bawi – lubię bohaterki, śmieszy mnie humor słowny i sytuacyjny, podoba mi się warstwa graficzna.
Opowiadane przez scenarzystów historie z życia sióstr Marine i Wendy przyjmowałem z całym dorobkiem inwentarza. Dopiero tekst Olgi Wróbel, opublikowany na łamach internetowego wydania „Kwartalnika Ryms”, uświadomił mi, że fabuła ukazuje jedynie niewielki fragment codziennej rzeczywistości głównych bohaterek. Przez ową wybiórczość, która, jak mniemam, bierze się z faktu, iż scenariusz pisany jest przez dorosłych obserwujących swoje dzieci, otrzymujemy obraz nieprawdziwy, aby nie powiedzieć sfałszowany.
Autorka pisze: „(…) trochę boli mnie feministyczna strona serca” i w następnym akapicie uzasadnia: „(…) uwiera mnie z lekka świat przedstawiony, w którym tytułowe siostry zajmują się głównie strojami i chłopcami”, a dalej podaje przykłady na selektywność epizodów i wątpliwej jakości przesłanie niektórych z nich. Ciężko się z Olgą Wróbel nie zgodzić. Właściwie nie mam żadnych argumentów, które mógłbym przeciwstawić powyższej tezie.
W siódmej odsłonie, a recenzentka „Rymsa” omawiała pierwszą, nadal sporo miejsca poświęca się sprzeczkom o ubrania, strojeniu się, powierzchowności, zabieganiu o płeć przeciwną. Chociaż w ramach przeciwwagi są także zabawne historie, które źródło mają w dzielącej dziewczęta różnicy wieku oraz niepojmowania (a właściwie rozumieniu „po swojemu”) przez młodszą zasad funkcjonowania relacji międzyludzkich.
Recenzując „piątkę”, pisałem (klik! klik!), że „Sisters to komiks prawie idealny. Oczywiście z drobnym, acz znaczącym zastrzeżeniem, że będzie oceniany przez docelową grupę czytelniczą”. Teraz przychodzi mi zweryfikować swoje poglądy… Nie zamierzam nikogo namawiać, aby przestał podsuwać cykl swoim milusińskim, bo nie tędy droga. Sam nie porzucam cyklu, gdyż – jak wspomniałem – lubię protagonistki, a lektura mnie bawi, ale do fabuły podchodzę z większym dystansem i, mimowolnie, wyłapuję epizody o wątpliwej jakości przekazu.
Christophe Cazenove & William Maury (sc.), William Maury (rys.), „Sisters #7: Spalone słońcem”, przeł. Maria Mosiewicz, Klub Świata Komiksu – album 1154, Wydawnictwo Egmont Polska Sp. z o.o., Warszawa 2017.
[scenariusz: 3, rysunki: 4+, kolory/cienie: 3+]
{komiks można kupić tu: klik! klik!}
Recenzja napisana dla serwisu Aleja Komiksu, klikać :tu: tak! :tu: