Kamień przeznaczenia, tom 1

21/07/2011 § 1 komentarz


1. „Kamień przeznaczenia” Tomasza Kleszcza oraz „Bler” Rafała Szłapy, oraz „Henryk Kaydan” Jakuba Martewicza, oraz „Scientia occulta” Roberta Sienickiego i Łukasza Okólskiego to próba reaktywowania (stworzenia?) polskiego komiksu rozrywkowego, komiksu sensacyjnego, komiksu superbohaterskiego. W naszym kraju komiks mainstreamowy nie istniał w świadomości wydawniczej oraz czytelniczej od dłuższego już czasu, właściwie aż do momentu publikacji powyższych albumów. Nie jestem ekspertem, jestem czytelnikiem, który swoje przygody czytelnicze (nie tylko z komiksem) stara się rzetelnie relacjonować. Czytam, potem znów czytam i dopiero piszę. Na dzisiejszy wieczór zaplanowałem sobie, że napiszę kilka zdań o zeszycie Tomasz Kleszcza.
2. Komiks mainstreamowy rządzi się swoistymi prawami, które właściwie można streścić w zdaniu: „Najbardziej lubimy piosenki, które już znamy”. W tego typu „kolorowych zeszytach” nie chodzi ani o głębokie doznania estetyczne czy intelektualne, ale o rozrywkę i dobry fun. Dlatego bardzo byłem zdziwiony, gdy w recenzji z „Kamienia przeznaczenia” napisanej przez Mirosława Skrzydło, przeczytałem: „Polski rynek komiksowy w ostatnich latach zaliczył o wiele lepsze debiuty (chociażby sentymentalny Kapitan Sheer Marcina Podolca), co powinno tylko motywować autora Kamienia przeznaczenia do cięższej pracy”. Nie zgadzam się z pierwszą częścią tego zdania, uważam, że nie powinno się zestawiać albumu Marcina Podola z albumem Tomasza Kleszcza. To tak jakby ustawić na jednej półce płyty Jordi Savall’a i Prince’a tylko dlatego, że obaj panowie są muzykami. Oczywiście zgadzam się z drugą częścią, ale właściwie nie jest to żadne wielkie odkrycie ze strony recenzenta, żadna tam nowość, ponieważ już we wstępie do „Kamienia…” autor przyznaje: „Komiks jest daleki od poziomu, do jakiego staram się dążyć. Są w nim pomyłki, są w nim błędy i niedociągnięcia”.
3. Fabuła debiutanckiego albumu Tomasza jest jak najbardziej rozrywkowa. Autor nie miał zapędów, żeby stworzyć ambitny komiks, nie sili się na sztuczną oryginalność, a raczej przyświecał mu cel, aby jego pierwszy komiks zaliczony został do nurtu popkulturowego. Stąd samochodowe pościgi, strzelaniny, wybuchy, spiski, tajne organizacje, wampiry, demony, zabójcy na usługach, szalony naukowiec, cytata, rosyjska prostytutka, która jest „kluczem” do całej intrygi, wyraźny podział na dobrych i złych bohaterów – popkulturowe klisze. I nic w tym złego.

Może faktycznie, ale zauważyłem to dopiero po przeczytaniu, scenariusz jest przeładowany, przeciążony ilością „dziwów”. Może niepotrzebnie autor chciał upchnąć aż tyle.
4. O rysunkach nie będę pisał, ponieważ Tomasz Kleszcz jest rysownikiem świadomym. Zna swoje ograniczenia, dobrze wie, w których miejscach nawalił, gdzie są ewidentne niedoróbki, maszkarony. Wie również, co wychodzi mu dobrze, co jest jego mocną stroną, a nad którymi aspektami pracy rysownika musi się skupić przy produkcji drugiego zeszytu. Żałuję, że nie byłem w „Ósemkach” podczas „Ligatury”, gdy Tomasz o nim opowiadał.
5. Czytałem ten komiks, leżąc w wannie po ciężkim i stresującym dniu w pracy. To była relaksująca lektura… Czekam na następną część.

Tomasz Kleszcz (scenariusz & rysunki), „Kamień przeznaczenia, tom 1”, Wydawnictwo Roberta Zaręby, Radom 2011.


[scenariusz: 4-, rysunki: 3, kolory/cienie: 3+]


{Inne recenzje można przeczytać :tu: :tu: :tu: i :tu: Komiks można kupić :tu: lub :tu:}

Tagged: , , , , , ,

§ 1 Responses to Kamień przeznaczenia, tom 1

Dodaj komentarz

What’s this?

You are currently reading Kamień przeznaczenia, tom 1 at Kopiec Kreta.

meta