3 MFKK Ligatura: relacja oniryczna

26/04/2012 § Dodaj komentarz

Ligaturę odreagowałem w snach. Przespałem prawie całą niedzielę. Wstałem z łóżka na finisaż muralu Matea Branei. Poniedziałek nie był lepszy. Zaspałem do pracy, prawie dwie godziny, a gdy wróciłem do domu, to nawet obiadu sobie nie ugotowałem, tylko od razu położyłem się spać. Coś mi się śniło. Dużo mi się śniło, ale pamiętam jedynie fragmenty snów. Strzępy, które układają się w czasem mniej, a w czasem bardziej spójną opowieść:
Jestem w domu, robię sobie śniadanie, słyszę, że gdzieś dzwoni telefon. Obchodzę całe mieszkanie, ale nie mogę znaleźć aparatu. Podążam za dźwiękiem do łazienki, wanna jest pełna wody, a na jej dnie leży telefon. Na powierzchni, pewnie od wibracji, tworzą się fale, woda wylewa się na podłogę. Nachylam się nad wanna i mówię: „Słucham”. Głos, który mi odpowiada, przypomina trochę Magdę Nowicka, ale jest bardzo stanowczy. Mówi: „Giera, zbieraj się, i idź prosto do Zamku. Musisz to zobaczyć! Anke Feuchtenberger i Grzegorz Janusz tańczą walca na parkingu przed budynkiem”. „Zaraz będę, tylko znajdę głośnik” – odpowiedziałem.
Nie trafiam do Zamku, a do Galerii Malingrad. W przedpokoju siedzą Anka Suska i Kuba Woynarowski, piją jakiś kolorowy, rudawy alkohol. Małe kieliszki, naparsteczki właściwie, stoją na szachownicy. Anka mówi, abym poszedł wyprowadzić psa, który czeka na mnie w pokoju obok. Wchodzę tam, a pies, który wygląda tak, jakby wyszedł z książki Die hollandische Schachtel Anke Feuchtenberger, leży całym cielskiem na pracach Kuby. One są zniszczone, pogniecione, oślinione, do niczego się nie nadają. Biorę smycz i psa, przechodzę obok Anki i Kuby, którzy nadal grają porcelanowymi naparstkami w szachy. Na schodach spotykam Jacka Frąckowiaka, który taszczy wielki baniak wina. Ledwo daje sobie z radę. Mówię mu, aby to zostawił, położył na półpiętrze i poszedł ze mną na spacer, bo wojna zaczyna się dopiero jutro.
Dzwoni mój telefon, ale ja nie odbieram. Dzwoni raz i drugi, i trzeci. Za każdym razem sprawdzam, kto dzwoni, najpierw Marcin Zembrzuski, potem Adam Pluszka, a na koniec Roman Romanowski. Po chwili dzwoni telefon Jacka, który od razu, po pierwszym sygnale odbiera. Słyszę kobiecy głos, rozpoznaję Renatę Gąsiorowską. Jacek długo słucha, nic właściwie nie mówi, tylko na koniec – „Tak”. „Co tak?” – pytam go, gdy chowa aparat do skarpetki. „Nic, nic. Musimy iść na warsztaty, bo potrzebują kucharzy”. „Dobra. A co z psem?” – dopytuję. „Puść go, niech sobie pobiega” – swobodnie odpowiada Jacek.
Na warsztatach, prowadzonych przez Davida Schiltera. Nasze zadanie, Jacka, Marka i moje, polega na ugotowaniu 250 litów galaretki o smaku cytrynowym. Miksturą zalewamy Agatę Walas, która jest przebrana za Bamberkę. Instalacja o nazwie „Żywa Bamberka w żelu” ma być wykorzystana podczas zakończenia festiwalu. Ma stać na scenie, a Michał Słomka ma rozdzielać galaretę wśród widzów, aż do całkowitego uwolnienia Agaty. Taki jest plan. Zaczyna się walić, gdy Michał mówi, że ma uczulenie na żółty kolor.
„Chcesz mieć fajny rysunek na koszulce?” – pyta mnie Marcin Podolec podczas koszykowej potyczki 1 na 1 pod kinem Muza. Nie odpowiadam, sapię, ledwo oddech łapię. „Jeśli tak, to od razu idź do Zamku, bo Jeroen Funke rysuje wszystkim Maryjki”. Poszedłem od razu, a wieczorem, w knajpie Szymon Holcman mówi mi, że przegrałem mecz z Marcinem walkowerem. I tak bym przegrał, bo Michał Traczyk sędziował na korzyść Marcina.
Śniło mi się coś jeszcze. Nie pamiętam dokładnie. W każdym razie coś o tym, że mnie dwukrotnie okradziono. Za pierwszym razem skradziono mi teczkę z przemówieniem, które miałem wygłosić podczas otwarcia wystawy Janka Kozy w Bibliotece. Było także coś o saunie. Ktoś był, wrócił, opowiadał, jak było. I że spotkał pod SPA psa, który o mnie pytał.

Tagged: , , , , , , , , , , , ,

Dodaj komentarz

What’s this?

You are currently reading 3 MFKK Ligatura: relacja oniryczna at Kopiec Kreta.

meta