W poszukiwaniu Ptaka Czasu #3: Łowca

07/01/2016 § Dodaj komentarz


Krwawa konfrontacja Łowcy i Bragona

LowcaWielka saga fantasy W poszukiwaniu Ptaka Czasu, składająca się z ośmiu tomów, nieubłaganie zbliża się do finału. Przede mną leży przedostatnia część, która nosi tytuł Łowca. Rzecz ukazała się pod koniec listopada ubiegłego roku. Warto wspomnieć, że w Polsce jest to już trzecie wydanie tej historii napisanej przez Serge’a Le Tendre’a, a narysowanej przez Régisa Loisela.

Jak może niektórzy pamiętają, na rozkaz księżniczki Mary niewielka drużyna, dowodzona przez podstarzałego rycerza Bragona, wyruszyła na poszukiwanie Ptaka Czasu. Wykonanie tej misji ma charakter priorytetowy. Tylko dzięki pomocy magicznego ptaka władczyni Marchii Pienistych Zasłon będzie miała dość czasu, aby powstrzymać „koniec świata”, czyli utrzymać w niewoli boga Ramora. Towarzyszymy bohaterom w pełnej przygód eskapadzie przez wiele krainy Akbaru. W bieżącej części wkraczają na tereny zajmowane przez tajemniczego Łowcę.

Okolica należąca do antagonisty to głównie niedostępna dżungla Régis Loiseloraz starożytne ruiny, które zaanektowane zostały przez bujną roślinność. Régis Loisel świetnie się spisał, zbudował rzeczywistość spójną i wizualnie atrakcyjną. Prastary las jest siedliskiem różnych fantastycznych zwierząt. Należy docenić kreację świata, ponieważ rysownik popisał się wybujałą fantazją. Kreska Loisela jest „brudna”, sprawiająca wrażenie niedbałej. Pewnie dlatego bardziej podobała mi się ta sama dżungla w wykonaniu Vincenta Mallié przedstawiona w albumie Droga Łowcy.

Osoby, które miały okazję czytać wspomniany powyżej odcinek prequela, od razu sobie przypomną, kim jest tajemnicza postać i dlaczego Bragon chciałby umknąć z tych terenów jak najszybciej. Tylko rycerz dostrzega realne niebezpieczeństwo, jakie grozi całej ekipie. Jego córka, Pelissa, pragnie zaimponować ojcu odwagą, jednak jej zachowanie jest nieodpowiedzialne i ostatecznie okazuje się bezmyślną brawurą.

Oczywiście musi dojść do bezpośredniej konfrontacji Łowcy i Bragona. LoiselJaki będzie jej wynik, tego nie będę zdradzał. Obaj panowie są bardzo zmyślni w zastawianiu pułapek, prowadzeniu „wojny podjazdowej”, ale i skuteczni w polowaniu. Scenariusz jest dobrze zbudowany, dramatyczne napięcie budowane jest stopniowo. Ponownie pojawia się Fioł, którego zagadki odwołują się do przeszłości bohaterów. Chwile prawdziwej grozy przerywane są sytuacjami komicznymi, za które odpowiadają dziwni pomocnicy antagonisty i bezimienny adorator Pelissy. Album czyta się z wielkim zainteresowaniem, ciężko oderwać się od lektury. Do końca serialu W poszukiwaniu Ptaka Czasu już tylko jeden album, szkoda.

Serge Le Tendre (scen.), Régis Loisel (rys.), „W poszukiwaniu Ptaka Czasu #3: Łowca”, przeł. Wojciech Birek, Klub Świata Komiksu – album 391, Wydawnictwo Egmont Polska Sp. z o.o., wyd. III, Warszawa 2015.

[scenariusz: 4+, rysunki: 5, kolory/cienie: 5+]

bragonsklep{komiks można kupić tu: klik! klik!}

Recenzja napisana dla serwisu Aleja Komiksu, klikać :tu: tak! :tu:

Diefenbach: Zanim wzejdzie świt

04/01/2012 § Dodaj komentarz


Prawie dekadę Benedykt Szneider kazał nam czekać na swoją kolejną komiksową publikację. Czy warto było czekać? Mając przed sobą pierwszy zeszyt Diefenbacha z 2002 roku [pisałem o tym zeszycie jakiś czas temu] oraz album Diefenbach: Zanim wzejdzie świt, wydany w zeszłym roku, mogę bez cienia wątpliwości odpowiedzieć na to pytanie twierdząco. Tak, warto było! Powrót Szneidera mogę nazwać: Powrotem W Wielkim Stylu. Widmowa zapowiedź albumu Zanim wzejdzie świt pojawiła się już dawno temu, bo na ostatniej stronie Diefenbacha z 2002 roku, na której umieszczony został duży kadr, na którym przedstawiono, widzianą zza krat, twarz zakonnicy oraz piąć wersów wiersza, ostatni z nich brzmi: „Zboczone wycie zanim wzejdzie świt”.
Akcja komiksu Zanim… dzieje się w przeciągu jednej nocy, chociaż jest to raczej noc polarna, jasna i złowroga, a kończy wraz z nastaniem świtu w promieniach wschodzącego słońca. Głównymi bohaterami, których imion nie poznajemy, są łowca wampirów i cmentarna hiena. Łowczy pojmał chłopca, gdy ten uciekał z pobojowiska, gdzie wespół ze swoim kolegą obrabowywał (bezcześcił) zwłoki poległych rycerzy. Historia zakonnicy, która miała na imię Magdalena, zostaje opowiedziana przez demonicznego łowcę, gdy obaj idą przez lasy i gór do pewnej wymarłej wsi. W pobliżu której, w zimnych wodach rozlewiska rzeki, ukrywa się wampir, właściwie wampirzyca. Aby wywabić ją z ukrycia, jako żywej przynęty, łowca używa chłopca. Całość się jednak dobrze (dobrze?) kończy. Z odsieczą chłopcu przychodzi zgraja zbrojnych rycerzy.
Fabuła jest prosta. Gdy pierwszy raz przeczytałem ten komiks, czułem niedosyt i rozczarowanie. Pewnie liczyłem na jakąś bardziej złożoną historię, ale po powtórnych czytaniach, zrozumiałem, że nie o atrakcyjną i rozbudowaną fabułę chodzi w tej książce. Więc właściwie o co? Mam wrażenie, że autor starał się pokazać ambiwalencję stereotypowego pojmowania Zła. Bo właściwie, kto jest potworem? Czy łowca, który nie waha się poświęcić życia chłopca, aby wybawić i zamordować „zło wcielone”? Czy może Dais Yton, wysłannik biskupa, skazujący Magdalenę na zamurowanie żywcem? A może zbrojni, którzy polują na łowcę? Autor nie podsuwa podpowiedzi, że dobre, to jest to, a złe, to jest tamto. Nie próbuje odpowiadać za czytelnika. Nie ma w tym albumie ani krzty banalnego i ewangelicznego moralizowania.
Główną siłą tego albumu jest, oczywiście, sposób prowadzenia narracji za pomocą obrazu, jak i same rysunki. Wiele, i to dobrego, napisano już na ten temat. Dlatego nie będę tego powtarzał. Jeśli mam wtrącić swoje trzy grosze, to chciałbym podkreślić wspaniałość i perfekcję plansz, na których przedstawiona została przyroda. Szneiderowi udało się w tych kadrach ująć coś, na co obiegowo zwykliśmy mówić: „złowróżbna siła natury”.
Muszę się jeszcze podzielić pewną niecną myślą, która od tygodni chodzi mi po głowie: najchętniej wyciąłbym z albumu dwustronicową planszę – przedstawiającą łowcę i chłopca, idących przez gołoborze – powiesiłbym nad biurkiem.
Wypada, abym na koniec, odniósł się jeszcze do wypowiedzi Kuby Oleksaka, którego, wespół z Krzychem Cuberem, wywołaliśmy do tablicy, po jego recenzji na łamach „Kolorowych Zeszytów”. Poprosiliśmy, aby wytłumaczył się z mielizn w scenariuszu, które zarzuca Benedyktowi Szneiderowi. I tak:
1) Nie zgadzam się z Kubą, jakby autor nie miał zaufania do czytelnika. Co prawda, uważam, że bez szkody dla klarowności narracji, autor mógł zrezygnować z kilku dymków opisujących sytuację pokazane w kadrze oraz z kilku pomniejszych dialogów.
2) Jednakże zgadzam się z oceną finału tomu, która została zaproponowana przez Kubę, ale może to się jakoś wyjaśni w Łowcy, następnym tomie przygotowywanym przez Szneidera. Mam tylko cichą nadzieję, że nie będziemy musieli czekać na niego kolejne dziesięć lat.

Benedykt Szneider (scenariusz & rysunki), „Diefenbach: Zanim wzejdzie świt”, Kultura Gniewu & Studio BX, Warszawa 2011.


[scenariusz: 4+, rysunki: 6, kolory/cienie: 5]


{inne recenzje można przeczytać :tu: :tu: :tu: i :tu: komiks można kupić :tu: lub :tu:}

Where Am I?

You are currently browsing entries tagged with łowca at Kopiec Kreta.