Ariol #3: Jak ostatnie prosię

22/05/2017 § Dodaj komentarz


Poezja faktycznie jest piękna

Dobrze, że Wydawnictwo Adamada nie zwalnia tempa produkcyjnego. Cieszy, że już trzecia odsłona komiksowej serii Ariol jest dostępna w księgarniach. Zbiór nosi podtytuł Jak ostatnie prosię i przedstawia dalsze perypetie tytułowego bohatera oraz kilku jego koleżanek i kolegów ze szkoły. W sposobie budowy komiksu nie ma żadnych zmian. Wewnątrz znajdujemy kilka nadzwyczaj zabawnych historii, które nie układają się w regularną fabułę, choć pewna logika czasu i miejsca zostaje zachowana.

Ariol to bardzo sympatyczny i towarzyski koleżka, którego po prostu nie da się nie lubić. W bieżącym tomie sporo uwagi poświęcono miłosnym perypetiom chłopaka. Dla przypomnienia nasz bohater podkochuje się w pięknej krówce Petuli, która zupełnie nie odwzajemnia jego uczucia. Za to w nim zakochana do szaleństwa jest muszka Scysja. Ariol odkrywa, że poezja wcale nie jest nudna, a nawet spełnia pewne utylitarne cele – można się nią posłużyć, aby wyznać uczucia („Twój głos jest tak piękny, że kiedy będziesz duża, na pewno będziesz czytać ogłoszenia na lodniskach i w supermarketach”) . Dodatkowo sam dostaje napisany wierszem miłosny list od Scysji i awansuje na prywatnego ochroniarza Petuli. Emocjonalny trójkąt to niewyczerpane źródło zabawnych epizodów i zdarzeń. Scenarzysta trafnie rozpisuje wspomniany wątek, możliwość wystąpienia w realnym świcie jest wielce prawdopodobna.

Obok tych miłosnych opowiadań w tomie znalazło się miejsce na kolejne wspólne zabawy Ariola i Ramono. Tym razem koledzy realizują niebezpieczną misję wysadzenia w powietrze bazy łodzi podwodnych, która mieści się w podziemnym parkingu. W domu u Ramono Ariol zostaje przygnieciony do podłogi piersiami siostry przyjaciela. Nasz bohater jest bardzo pomysłowy, świetnie radzi sobie z dorosłymi i ostatecznie w ten czy w inny sposób dostaje to, co chce: fenomenalny plakat z Superkoniem czy ulubiony komiks z autografem autora.

Właściwie każde z dwunastu opowiadań jest mocno osadzone w rzeczywistości chłopców chodzących do szkoły, którzy muszą mierzyć się z różnymi codziennymi problemami. Scenarzysta zwykle wychodzi od czegoś zwykłego czy naturalnego, a następnie dokłada jakąś zabawną scenkę czy gag słowny. Całość ma wyraźnie rozrywkowy charakter, ale w komiksie ukryte są i nieco poważniejsze tematy, które zwykle objawiają się za pomocą trafnej pointy. Od pierwszego tomu seria niezmiennie mnie bawi!

Emmanuel Guibert (sc.), Marc Boutavant (rys.), „Ariol #3: Jak ostatnie prosię”, tłum. Tomasz Swoboda, Wydawnictwo Adamada, Gdańsk 2017.

[scenariusz: 6, rysunki: 5, kolory/cienie: 5+]

Ariol #2: Być jak Superkoń

15/01/2017 § Dodaj komentarz


Wyszedł z tego cało, nawet niezbyt mokry

ariol-byc-jak-superkon-2-1474450213Podobał mi się komiks Wszyscy jesteśmy osiołkami (klik! klik!). Natomiast druga odsłona przygód Ariola bardzo mi się podobała. Wydawać by się mogło, że album Być jak Superkoń niczym się od jedynki nie różni. Ot, nowe przygody tytułowego bohatera, które tym razem rozpoczynają się od wspólnego z Ramono wyjazdu na wakacje nad morze. Chłopcy jadą sami pociągiem do dziadków Ariola. Podoba mi się, że temu wydarzeniu autorzy poświęcają kilka rozdziałów.

Podróż pociągiem może być pełna niebezpieczeństw, ale nie dla przyjaciół, a dla innych podróżnych. Starsza pani, która obiecała mamie Ariola, że będzie miała baczenie na chłopaków, wspólnej podróży omal nie przypłaca życiem. Spokojnie, spokojnie. Kobieta przeżyła, ale ze spotkania wyniosła pewnie wielkiego guza i zszargane nerwy. Biedna, żal mi jej. Dwaj przyjaciele ani przez chwilę nie są świadomi swego ariol-byc-jak-superkon-0-4złego wpływu. Taki sposób konstruowania przez scenarzystę fabuły powoduje mimowolne (tj. lekkie i niewymuszone) pojawienie się wielu bardzo śmiesznych scenek i epizodów.

Recenzowany tom łącznie zawiera trzynaście fabuł. W każdej występuje tytułowy bohater, jego koledzy i przyjaciele ze szkoły. Ważne role do odegrania dostają także dorośli, nie tylko rodzice i nauczyciele, ale także przypadkowo spotkane osoby. Ciężko mi się zdecydować, która z opowieści podoba mi się najbardziej, waham się między: 1) Naklejki (genialna, rozbrajająca pointa); 2) Dobra książka (Ariol demoluje księgarnię i powoduje kontuzję księgarza); 3) Ariol sadzi drzewo (świetna i przezabawna rola pana Tykwy, który jest miejskim ogrodnikiem); 4) Prysznic (Ariol zostaje zmuszony do kąpieli, rysownik ukazuje szczegóły męskiej anatomii).

Inne, nie wymienione przeze mnie, opowieści przypadną do gustu młodszym czytelnikom, ariol-byc-jak-superkon-0-6ponieważ w dużym stopniu opowiadają o ich codzienności w szkole czy na podwórku. Dotykają sytuacji znanych i rozpoznawalnych, takich jak: wizyta u lekarza w celu szczepienia, przechwałek kto ma lepszego i silniejszego tatę, naśmiewania się z nauczycieli czy przeżywania szkolnej miłości. Ważne, że każdy z wymienionych epizodów niesie ze sobą duży potencjał humorystyczny. Komiczne są także wypowiedzi Ariola i jego kolegów. Wielkie brawa dla tłumacza, który dobrze sobie z nimi poradził. Dla przykładu: „Bitonio po szczepionce był sparaliżowany na resztę życia przez dwa dni!”.

Jeśli miałbym przyrównać serię Guiberta i Boutavanta do jakiś innych komiksów dla dzieci, to przywołałbym Hildę oraz Sisters. Zasadnicza różnica między wspomnianymi komiksami, ariol-byc-jak-superkon-0-7a Ariolem polega na tym, że omawiana pozycja skupia się na chłopcach, ich problemach, emocjach, zabawach i psotach. I może stąd bierze się moja atencja dla tego tytułu. Zresztą nie tylko moja. Na zakończenie pozwolę sobie przytoczyć słowa profesora Jerzego Szyłaka zamieszczone na portalu gildia.pl: „Bardzo urokliwy komiks dla dzieci młodszych: perypetie uczniów szkoły podstawowej, przedstawionych jako zwierzątka. Dowcipne, oparte na celnych obserwacjach, bezpretensjonalne i znakomicie (z wyczuciem) przetłumaczone”. Niecierpliwie czekam na trzeci tom, który ma się ukazać już na wiosnę.

Emmanuel Guibert (sc.), Marc Boutavant (rys.), „Ariol #2: Być jak Superkoń”, tłum. Tomasz Swoboda, Wydawnictwo Adamada, Gdańsk 2016.

[scenariusz: 5+, rysunki: 5, kolory/cienie: 5+]

ariolsklep {komiks można kupić tu: klik! klik!}

Ariol #1: Wszyscy jesteśmy osiołkami

25/10/2016 § Dodaj komentarz


 W szkole byłeś osiołkiem?

wszyscy-jestesmy-osiolkamiPrzypuszczałem, że prędzej czy później jakiś rodzimy wydawca zainteresuje się bestsellerową francuską serią komiksową Ariol, za którą odpowiadają dwaj panowie: Emmanuel Guibert (scenariusz) oraz Marc Boutavant (rysunki). Co prawda stawiałem na któregoś z dużych i doświadczonych edytorów komiksowych. Pomyliłem się. I dobrze, a nawet lepiej. Rzecz ukazuje się staraniem oficyny Adamada, która specjalizuje się w publikacji książek dla dzieci. Ariol jest pierwszym komiksem w koszyku gdańskiego edytora. Seria wystartowała we wrześniu, pierwszy tom nosi tytuł Wszyscy jesteśmy osiołkami, a drugi Być jak Superkoń, ukazał się w bieżącym miesiącu.

Głównym bohaterem serii jest tytułowy Ariol, który jest osiołkiem, a właściwie chłopcem w wieku szkolnym w ciele małego osła. Jego najbliższym kolegą jest Ramono (świnia), koleżanką Scysja (mucha), a wielką miłością Petula (krowa). W recenzowanej pozycji pomieszczono dwanaście krótkich historii „z życia wziętych”. Ariol boryka się z takimi samymi trudnościami i problemami w szkole, w domu i na podwórku, co wszyscy inni uczniowie. marc-boutavantMusi rano wstać, ubrać się, zjeść śniadanie – jestem pełen podziwu dla cierpliwości jego rodziców. Zwykły dzień naszego bohatera wygląda tak samo, jak codzienność dzieci, które chodzą do szkoły. Nie ma tu prawie nic niezwykłego.

„Prawie” – ponieważ nasz bohater ma niesamowitą i wybujałą wyobraźnię. Jego idolem jest Superkoń (czyli taki zwierzęcy Superman). Chciałby być taki jak on, dlatego często fantazjuje i udaje, odgrywa całe sceny. Właśnie o tym jest świetne opowiadanie Operacja bankomat, w której chłopiec jedzie wraz z ojcem samochodem, aby wypłacić pieniądze. Ojciec znosi szaleństwa swej pociechy ze stoickim spokojem.

Fabuła komiksu „zaludniona” jest wieloma odzwierzęcymi postaciami. Choć należy zaznaczyć, że w wypadku produkcji Guiberta nie mamy do czynienia z prostą i bezpośrednią antropomorfizacją. Bohaterzy mają świadomość, że są zwierzętami, choć zachowującymi się jak ludzie. Z drugiej jednak strony nasz bohater zastanawia się ile prawdy jest w stereotypach: czy osły rzeczywiście są mniej rozgarnięte od innych zwierząt, czy jego emmanuel-guibertnajbliższy przyjaciel jest brudasem i niechlujem, dlatego że jest świnią. Kłam takiemu spojrzeniu kładzie Stępak – koń, który wcale nie jest rączy i wysportowany.

Za oprawę graficzną odpowiada Marc Boutavant, rysownik znany i ceniony. W Polsce ukazały się dwie książki z jego ilustracjami: Edzio. Przyjęcie w blasku Księżyca oraz Muki w podróży dookoła świata. Druga z wymienionych pozycji ma wiele wspólnego z komiksem. Boutavant świetnie rysuje zwierzęta. Potrafi za pomocą kliku prostych kresek oddać nie tylko realizm wydarzeń, lecz także stany emocjonalne, doznania i nastroje bohaterów. Warto się im bliżej przyjrzeć, ponieważ „grają” nie tylko mimiką twarzy, ale także całym ciałem.

Edycja tomu stoi na wysokim poziomie. Szkoda tylko, że wydawca postanowił pozostać przy oryginalnych imionach występujących postaci, zamiast podjąć próbę spolszczenia. ariolTym bardziej, że mógł wykorzystać te, które sprawdziły się w polskiej wersji kreskówki o przygodach Ariola / Antosia. Czyż nie łatwiej było by się młodszym czytelnikom utożsamić z Romeczkiem, Mieciem czy Pelasią?

Nie da się nie lubić Ariola, jego kolegów i koleżanek. Siłą komiksu jest pozytywny i humorystyczny przekaz. Jestem przekonany, że przygody małoletniego osiołka spodobają się czytelnikom w wieku od 9 do 13 roku życia, którzy poznali już uroki samodzielnej lektury. Na marginesie chciałbym tylko dodać, że sam podczas lektury dobrze się bawiłem.

Emmanuel Guibert (sc.), Marc Boutavant (rys.), „ Ariol #1: Wszyscy jesteśmy osiołkami”, tłum. Tomasz Swoboda, Wydawnictwo Adamada, Gdańsk 2016.

[scenariusz: 4, rysunki: 5, kolory/cienie: 5+]

marc-boutavantsklep {komiks można kupić tu: klik! klik!}

wp.ksiazkiRecenzja napisana dla serwisu ksiazki.wp.pl, klikać :tu: tak! :tu:

Wojtek i Rudy #1: W tarapatach

10/10/2016 § Dodaj komentarz


Dwaj koledzy z podwórka i klasy

wojtekirudyW maju, podczas Festiwalu Komiksowa Warszawa, swoją premierę miał kolejny zestaw komiksów nagrodzonych w konkursie imienia Janusza Christy. Łącznie wydano cztery albumy. Dwa z nich to kontynuacje, a dwa to premiery rzeczy nagrodzonych w 2015 roku. Wówczas trzecia nagroda przypadła Piotrowi Hołodowi za komiks Wojtek i Rudy, dziś możemy obcować z autorskim albumem. Zobaczmy, co ma do zaoferowania.

Bohaterami komiksu jest para tytułowych przyjaciół. Chłopcy chodzą do jednej klasy i kumplują także poza murami szkoły. Autor postawił na antropomorfizację swoich bohaterów – Wojtek jest nosorożcem, a Radek (zwanym Rudym) jest łosiem. Pozostałe postaci występujące w komiksie także są „uczłowieczonymi” zwierzętami. Podobny zabieg spotykamy w wielu albumach dla dzieci wydanych jako pokłosie konkursu, choćby w serii Rysiek i Królik produkowanej przez Łukasza Piotrkowicza (scenariusz) i Krzysztofa Budziejewskiego (rysunki).

Między omawianym albumem a wspomnianą powyżej serią zachodzi jeszcze kilka innych podobieństw. Całość również zbudowana jest z gagów, wojtekirudy-planszazwykle 1-, 2-stronicowych, łącznie 30 historyjek. Podobna jest również tematyka. Scenki dotykają szkolnych problemów, wspólnych zbaw na podwórku i w domu, spraw sercowych czy wizyt rodzinnych. W związku z taką budową nie uświadczymy jednej spójnej fabuły, nie zostaje utrzymany nawet cykl pór roku. Dla przykładu – w jednej historyjce koledzy bawią się na podwórku, gdy drzewa są jeszcze zielone (Najlepszy na osiedlu), a w kolejnej jest już zima (Przesada). Nie powiem, osobiście mi to przeszkadza, wolałbym, aby autor (lub redakcja) prowadziła jakiś element porządkujący.

Komiksy z parą bohaterów sprawdzają się, gdy są oni bardzo mocno skontrastowani. Nie widzę zasadniczych różnic między Wojtkiem a Rudym. Jakieś są, pierwszy ma większą wyobraźnię, drugi jest bardziej wyluzowany. Nie można odmówić Wojtkowi i Rudemu wyobraźni. I właśnie te opowieści, wojtek-i-rudy-dla-dzieciktóre dzieją się w sferze nierzeczywistej, wypadają najlepiej, także pod względem rysunkowym. Mam na myśli takie historie: Kraniec świata, Potwory czy Historia najnowsza, w których dorysowywane zostały elementy i zdarzenia wyobrażone.

Myślę, że skecze wymyślone przez Piotra Hołoda świetnie by się sprawdziły w prasie dziecięcej, w takim „Świerszczyku” czy „Abecadle”. Natomiast zbiorczo nie funkcjonują dobrze, ciężko czyta się całość od deski do deski, ale lektura ograniczona do trzech, czterech historyjek może przynieść sporo satysfakcji młodym czytelnikom. Cartoonowa kreska, bardzo prosta może się podobać. Tła zostały ograniczone do barwnej plamy. I nie ma w tym nic złego, wszak chodzi o humor sytuacyjny i slapstickowy. Rzecz może się spodobać dzieciom, które są w wieku bohaterów (7-11 lat) i mają podobne przygody w domu, w szkole i na podwórku.

Piotr Hołod (sc. & rys.), „Wojtek i Rudy #1: W tarapatach”, Klub Świata Komiksu – album 983, Wydawnictwo Egmont Polska Sp. z o.o., Warszawa 2016.

[scenariusz: 3, rysunki: 4-, kolory/cienie: 4]

sklep  {komiks można kupić tu: klik! klik!}
alejakomiksu
Recenzja napisana dla serwisu Aleja Komiksu, klikać :tu: tak! :tu:

Rysiek i Królik #2: Pasztet z trocin

19/09/2016 § Dodaj komentarz


Szkolni hejterzy, jak sobie z nimi poradzić?

rysiekkrolikKolekcja albumów wydanych przez Egmont jako pokłosie konkursu imienia Janusza Christy na komiks dla dzieci na dzień dzisiejszy liczy sobie trzynaście pozycji. Przeczytałem wszystkie. Z całego tego zestawu najmniej podobała mi się pierwsza odsłona przygód Ryśka i Królika, rzecz autorstwa Łukasza Piotrkowicza (scenariusz) i Krzysztofa Budziejewskiego (rysunki). Jednakże z dwójką sprawa przedstawia się zupełnie inaczej. Na samym wstępie przyznaję: scenariusz komiksu bardzo mi się podobał.

Czytelnicy poprzedniej odsłony pamiętają, że główni bohaterzy – Rysiek i Królik – są szkolnymi kolegami. Chłopcy wyraźnie się miedzy sobą różnią. Rysiek często jest duszą towarzystwa i prowodyrem wielu zabaw i psot, dzięki wystrzałowym pomysłom ma wielu znajomych i przyjaciół, ale w związku z tym, że jest leniwy i szybko się nudzi ma niejakie problemy z nauczycielami, szczególnie z matematykiem. Królik jest jego przeciwieństwem: cichy, spokojny, wycofany, zdolny i oczytany, jednym słowem: kujon. W bieżącym tomie więź między nimi ewoluuje, zamienia się w przyjaźń. Scenarzysta nieźle uchwycił charakter łączących ich relacji, emocjonalnie rzecz jest bardzo wiarygodna.

Pasztet z trocin tym różni się od uprzedniej odsłony, że fabularnie mamy do czynienia z pełnym metrażem. Dostajemy jedną historię z kilkoma intrygującymi wątkami pobocznymi, całość jest spójna i dobrze poprowadzona. Punktem wyjścia są problemy rysiekikrolikRyśka z matematyką. Chłopak zostaje przyłapany przez nauczyciela na niesamodzielnym poprawnym rozwiązaniu zadania domowego. Rodzice, po przymusowej wizycie w szkole, decydują, że synowi potrzebne są korepetycje (korepetytorka jest starsza i atrakcyjna). Równolegle romantyczne wynurzenia Królika dostają się w ręce jego brata, ciąg zdarzeń powoduje, że popularny młodzieżowy zespół przerabia wiersz na tekst piosenki, która staje się hiciorem. Królik robi sobie zdjęcie z zespołem i umieszcza w internecie, a to staje się źródłem wielu jego osobistych nieszczęść – nowo pozyskana pewność siebie idzie w łeb, gdy pod zdjęciem pojawiają się negatywne komentarze.

Krzysztof Budziejewski rysuje postaci obwiedzione wyraźnym konturem, dzięki temu oddzielają się one od minimalistycznego tła. Czytelnik zwraca uwagę na bohaterów ich wypowiedzi i niewerbalne kody komunikacji, mimo antropomorfizacji postaci mają oni rozbudowaną mimikę. Podczas lektury ani razu nie miałem wątpliwości, który dymek ma być czytany jako następny, poprawne ich ułożenie jest bardzo ważne w komiksach dla dzieci. Dobrze wypadają kadry i plansze,szkola w których coś się dzieje. Choćby cała trzecia plansza, kadr szósty ze strony 15 czy siódmy z 17. Warto, aby w kolejnej części było więcej dziania się, a mniej gadających głów.

Scenarzysta precyzyjnie odwzorowuje szkolną rzeczywistość, zarówno oficjalną (lekcyjną), jak i tę mniej dostrzegalną, ale towarzysko i emocjonalnie ważniejszą, która rozgrywa się na korytarzach, schodach, boisku oraz w mediach społecznościowych. Epizody z hejterami i tym, jak sobie z nimi radzić, jest jednym z wartościowszych aspektów komiksu. Fabuła dotyka ważnych kwestii życia codziennego uczniów szkół podstawowych czy gimnazjów: koleżeństwo, przyjaźń, popularność, lojalność, nawiązywanie relacji z rówieśnikami, płcią przeciwną i starszym rodzeństwem. Powyżej już o tym wspominałem, ale chciałbym jeszcze raz podkreślić, że scenariusz jest spójny, wiarygodny i trafny.

Łukasz Piotrkowicz (sc.), Krzysztof Budziejewski (rys.), „Rysiek i Królik #2: Pasztet z trocin”, Klub Świata Komiksu – album 984, Wydawnictwo Egmont Polska Sp. z o.o., Warszawa 2016.

[scenariusz: 5-, rysunki: 3+, kolory/cienie: 4-]

rysiek-i-kroliksklep{komiks można kupić tu: klik! klik!}

alejakomiksuRecenzja napisana dla serwisu Aleja Komiksu, wystarczy kliknąć ::tu::

Trolle z Troy #12: Trolle w szkole

04/02/2012 § 2 Komentarze


Jakiś czas temu na stronie Alei Komiksu opublikowana została moja recenzja z 12 tomu przygód Trolli z Troy. Można ją przeczytać klikając :tu: lub kontynuować czytanie poniżej:
Uniwersum Trolli z Troy jest bardzo rozbudowane. Nawet u nas, w Polsce, obejmuje trzy serie, w których wydano łącznie dwadzieścia osiem albumów. Wydawnictwo Egmont stara się dość regularnie, ale jednak z pewnym poślizgiem, wydawać kolejne zeszyty. Wydany w czerwcu zeszłego roku tom Trolle w szkole nosi numer dwanaście i w porównaniu ze swoim francuskim pierwodrukiem jest opóźniony o dwa lata. Zresztą we Francji ostatni tom tej serii, jaki się ukazał nosi numer piętnaście. Nie wiadomo, czy Egmont podgoni wydawanie. Nie wiadomo nawet, czy w bieżącym roku ukaże się jakikolwiek album z tego uniwersum – w odpowiedziach wydawnictwa na forum Alei Komiksu (z grudnia 2011 r.) nie pada żadna informacja na ten temat. Szkoda by było, gdyby ta seria także została skasowana.
Wracając do recenzowanego albumu… Opowiada on historię dwóch trollątek, które wybrały się razem z Haigwepą, wodzem osady Falomp, do ludzkiego miasteczka Klostop w celu zapoznania się z technologią wyrobu „przenośnych daszków”, chroniących przed – największym nieszczęściem jakie możne spotkać trolle – deszczem. Falomp zalega gdzieś po drodze, ale para małych trolli odważnie wkracza do miasteczka. Akcja, w dalszej części albumu, przybliża historię zagubionych w ludzkim świecie małych trollątek. Pierwotnie chciałem jeszcze napisać „słodkich”, ale się powstrzymałem. Różne epitety, tj. hałaśliwe, krwiożercze, brudne, śmierdzące, skore do psot, mogą trafnie opisywać parę głównych bohaterów – Tynethę i Gnompoma – jednak „słodkie” ani miłe to one nie są. Co prawda w tytułowej szkole lady Giertynda – despotyczna dyrektorka ośrodka resocjalizacji zagubionej i „trudnej młodzieży”, posiadająca magiczną zdolność sprowadzania na zawołanie deszczu – ze wszystkich sił i z użyciem wszystkich możliwych, legalnych i nielegalnych, środków przymusu i dyscypliny stara się wychować swoich podopiecznych. Próbuje wpoić im zasady dobrego zachowania: nie należy jeść ludzi, należy się regularnie myć, czesać oraz ubierać schludnie i czysto. Z biegiem czasu okazuje się, że „szkoła” jest jedynie przykrywką dla pewnych interesów, prowadzonych przez przedsiębiorczą panią dyrektor. Nie będę zdradzał, jakie są to interesy i na czym polegają. Chociaż fabuła nie przynosi rozwiązania, ponieważ nie prowadzi do finału, a do następnego tomu.
Siłą tego albumu jest to, co tak lubię w świecie Trolli z Troy: świetne rysunki postaci, rozbudowana mimika i gestykulacja, odzwierciedlająca charakterystyczne typy bohaterów (np. zwariowany czarownik Trolli, którego można uznać za karykaturę Panoramixa), a także dokładne przedstawienie świata trolli i ludzi – kadry naładowane są różnymi detalami. Dodatkowym plusem są kolory. Rysownik nie poszedł na łatwiznę, konsekwentnie zbudował miasta i wioski, przywodzące na myśl średniowieczny zaścianek i gościniec. Komiks raczej nie jest przeznaczony dla dzieci, jeśli już to do nastoletnich chłopców. Stąd pewnie, ociekające seksapilem, rysunki przedstawiające lady Giertyndę w samej tylko nocnej koszuli i to doszczętnie przemoczonej… Tym co jeszcze przemawia na plus, to humor. Dawno się nie śmiałem, czytając jakikolwiek komiks. Uśmiech pojawia się mimowolnie, w chwilach opisujących dość absurdalne zdarzenia, wynikające ze zderzenia świata trolli z ludzkim.
Oby Egmont wydał w bieżącym roku kolejną część przygód trollątek w szkole.

Christophe Arleston (scenariusz), Jean-Louis Mourier (rysunki), „Trolle z Troy #12: Trolle w szkole”, przeł. Maria Mosiewicz, Klub Świata Komiksu – album 717, Wydawnictwo Egmont Polska Sp. z o.o., Warszawa 2011.


[scenariusz: 4, rysunki: 4, kolory/cienie: 4+]

{inne recenzje można przeczytać :tu: :tu: i :tu: komiks można kupić :tu:}

Where Am I?

You are currently browsing entries tagged with szkoła at Kopiec Kreta.