Oczy kota

05/11/2015 § Dodaj komentarz


Absolutne „must have”

oczy kota Wszyscy wielbiciele twórczości Jodorowsky’ego i Mœbiusa nie mają w tym roku powodów do narzekań. Polscy wydawcy regularnie zaczęli sięgać po działa obu panów. Wiele ważnych, wręcz epokowych, dzieł wspólnych i solowych się ukazało, bo i Incal, i Juan Solo, i Feralny Major, i Blueberry, i Bouncer. Jednak przede wszystkim należy zwrócić uwagę na komiks-legendę, czyli na Oczy kota. Rzecz, o której wszyscy wielbiciele opowieści graficznych słyszeli, a niewielu widziało. Dlatego tym bardziej należy podziękować oficynie Bum Projekt.

Panowie spotkali się w 1975 roku podczas planowanej filmowej adaptacji powieści Franka Herberta Diuna, którą miał wyreżyserować Chilijczyk. Ostatecznie do wspólnej realizacji filmu nie doszło, ale spotkanie zaowocowało wieloletnią, owocną współpracą obydwu artystów. Właśnie Oczy kota jest ich pierwszym dziełem. Kilku ciekawych szczegółów, dotyczących powstania samego albumu oraz jego kariery zdradza sam ‘Jodo’ w napisanym w 2011 roku wstępie do omawianej pozycji. Pierwsze wydanie z 1978 roku i było darmowym prezentem od wydawnictwo Les Humanoïdes Associés dla prenumeratorów komiksowego magazynu „Métal hurlant”. Komiks powstał na zamówienie i, jak możemy się dowiedzieć ze wstępu, panowie nie przypuszczali nawet, że ich dzieło na stałe wejdzie do kanonu opowieści graficznych.Les yeux du chatNie pokuszę się o streszczenie fabuły, ponieważ obawiam się, że mógłbym napisać za dużo i odebrać potencjalnym czytelnikom frajdę obcowania z opowieścią. Wspomnę jedynie, że ilość bohaterów-postaci została ograniczona do trzech, z czego tylko jedna z nich jest człowiekiem. Nie ma wątpliwości, że akcja dzieje się w przyszłości, po upadku technologicznej cywilizacji. Scenerią wydarzeń są ruiny miasta, które pewnie runęło w wyniku apokalipsy.

Fabuła jest szczątkowa, chociaż posiada początek, rozwinięcie i koniec. Nie jest ani wciągająca, ani przełomowa. Trudno uwierzyć, że została rozrysowana aż na 50 plansz. We wstępie Jodorowsky pisze, że zaproponował takie rozwiązanie: „(…)Zamiast dzielić plansze na ramki, pokażemy tę historię jako serię osobnych ilustracji – samotnych jak to dziecko i ten kot, a każda ramka zajmie całą stronę. Na awersie każdej kartki mógłbyś umieścić, jako powracający motyw, cień dziecka wyglądającego przez okno”. Jak wymyślili, tak zrobili. I właśnie o tę eksperymentalną formę wypowiedzi graficznej w Oczach… chodzi. To sposób prowadzenia narracji graficznej ma zasadnicze znaczenie.Oczy_kotaZabieg formalny polega nie tylko na tym, że każda plansza komiksu to tylko jeden kadr, ale także na prowadzeniu samej narracji, która idzie dwutorowo. Długo, a nawet bardzo długo, czytelnikowi się wydaje, że są to dwie odrębne historie i nie ma najmniejszych szans, aby się zazębiły. Właściwa akcja rozgrywa się na awersie kartki – na niej po prostu coś się dzieje. Natomiast na rewersie przez osiemnaście plansz widzimy tę samą sylwetkę chłopca zastygłego w bezruchu na tle podłużnego okna. Ujęcie jest ze środka pomieszczenia, dlatego widzimy go od tyłu. Nic się nie zmienia, jedynie wiszący obok ramki tekst, zresztą raz jest, raz go nie ma. Po jakimś czasie domyślamy się, że postać głośno zapowiada i komentuje wydarzenia, które widzimy na następnej stronie.

Tak to trwa aż do momentu, gdy pojawia się zestaw dwu plansz z tym samym zdarzeniem. Tylko teraz patrzymy na nie i z jednej, i z drugiej strony. Scena oddziałuje na nas silnie, czujemy, jakbyś przekroczyli mistyczną granicę światów, za którą rzeczywistość jest bardziej bezduszna niż by się nam mogło wydawać. Okrutna opowieść, w sensie metaforycznym, dotyczy żądzy, pragnień i niemożności ich zrealizowania.JodorowskyWielu czytelników, ale nie wszyscy, znajdą w omawianej pozycji coś dla siebie. W każdym razie dla tych, którzy szukają w komiksach czegoś więcej, niż tylko rozrywkowej historii, jest to pozycja obowiązkowa. Jak dla mnie absolutne „must have” bieżącego roku. I raczę się spieszyć z zakupem, bo nakład nie był wysoki.

Alexandro Jodorowsky (scen.), Mœbius {właśc. Jean Giraud} (rys.), „Oczy kota”, tłum. Olga Mysłowska, Wydawnictwo Bum Projekt, Warszawa 2015.

[scenariusz: 4, rysunki: 5+, kolory/cienie: 5]

orzel sklep{komiks można kupić tu: klik! klik!}

Dylan Dog #14: Golkonda! Piąta pora roku

21/09/2015 § 2 Komentarze


Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie

dylan dogPoprzedni album z przygodami Dylana Doga ukazał się w naszym kraju ponad cztery lata temu. Wówczas za sprawą Egmontu, który przez kilka dobrych lat nieregularnie prowadził serię i na przestrzeni tego czasu wydał 13 komiksów. Wydawniczy powrót zafundowała polskim czytelnikom oficyna Bum Projekt, która zadbała, aby edycja nie odbiegała od wcześniej opublikowanych tomów. Znów mamy dwa oryginalne odcinki w jednym tomie, 41 i 117, noszące odpowiednio tytuły: Golkonda! i Piąta pora roku.

Ojcem Dylana Doga jest włoski scenarzysta Tiziano Sclavi, który w 1986 roku powołał do życia postać Detektywa Mroku. Od tego czasu seria cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem, głownie we Włoszech, gdzie ukazało się już prawie 350 tomów z jego przygodami. Tytułowy bohater rezyduje w Londynie, kiedyś był funkcjonariuszem Scotland Yardu, a aktualnie prowadzi prywatną agencję detektywistyczną specjalizującą się w szeroko rozumianych sprawach paranormalnych. Asystentem i wiernym towarzyszem detektywa jest Groucho, postać wizualnie i charakterologicznie wzorowana na słynnymi komiku „Groucho” Marksie.

Dwie historie umieszczono w jednym zbiorczym tomie, Golcondaponieważ opowieści spaja postać atrakcyjnej i obdarzonej niezwykle silnym charakterem Amber Cat, która stanie się obiektem westchnień (i nie tylko) głównego bohatera. W pierwszej to ona, w wyniku pomyłki telefonicznej, ściąga do swojego baru, który nosi nazwę nomen omen Inferno, iście piekielną i demoniczną kapelę. W drugiej, rozgrywającej się sześć lat później, Amber powraca z zaświatów, aby znów usidlić demonicznego detektywa i przy okazji zrozumieć, skąd i dlaczego wypełzły potwory nękające londyńczyków.

Ciężko w kilku zdaniach opowiedzieć wydarzenia przedstawione w komiksie. Dzieje się bardzo wiele, niektóre epizody, niby nie mające bezpośredniego wpływu na akcję, rozgrywają się na przestrzeni zaledwie kilku plansz. Całość jest zmyślnie zbudowana. Szczególnie Piąta pora roku unaocznia mistrzostwo Sclaviego w budowaniu szkatułkowych opowieści. Postmodernistyczne pomieszanie z poplątaniem, bo są elementy literatury grozy, makabreski, czarnego humoru, a wszystko podlane onirycznym sosem. Całość zespolono ze sobą za pomocą surrealistycznej logiki, która sprawdza się wyśmienicie.

dylan-dog-golkonda

Przyznaję się: to było dopiero drugie moje spotkanie z Dylanem Dogiem. Na szczęście właściwości serii pozwalają na satysfakcjonująca lekturę, bez znajomości fabuły z uprzednio wydanych albumów. Osobiście bardzo dobrze się bawiłem, polecam wszystkim, którzy mają ochotę na garść grozy i niezapomniane spotkanie z demonami.

Tiziano Sclavi (scen.), Luigi Piccatto (rys.), „Dylan Dog #14: Golkonda! Piąta pora roku”, tłum. Jacek Drewnowski, Wydawnictwo Bum Projekt, Warszawa 2015.

[scenariusz: 5-, rysunki: 4, kolory/cienie: 4+]

oko sklep{komiks można kupić tu: klik! klik!}

Rekomendacje: Mysia Straż: Jesień 1152; Tom 2

14/02/2015 § Dodaj komentarz


jesien 1152Pierwsza część przygód trzech dzielnych myszy Lieama, Saxona i Kenziego ukazała się w październiku minionego roku. Wydawnictwo zapowiadało, że na następna będziemy czekać najwyżej dwa miesiące. Niestety musieliśmy czekać dłużej, bo aż do lutego. Piszę o tym jedynie w celach informacyjnych, ponieważ ostatecznie nie ma to najmniejszego znaczenia. Liczy się jedynie fakt, że drugi tom właśnie się ukazał.

Jak pamiętamy, a może i nie, dlatego pozwolę sobie przypomnieć, część akcji poprzedniego tomu rozgrywa się w mieście Barkstone. Tam właśnie, ku uciesze gawiedzi, Saxon i Kenzie organizują pokazowy pojedynek, który delikatnie wymyka się spod kontroli – po chwili bohaterzy walczą już całkiem serio. W tym samym czasie trzeci towarzysz udaje się na zwiady i przez przypadek zostaje uznany za poplecznika Topora. Dzięki czemu ma możliwość wglądu w działania mające doprowadzić do upadku Mysiej Straży.

mysia straż t2 51Myślę, że nie zdradzę zbyt wiele, jeśli napiszę, że właściwie część pierwsza, to była jedynie przygrywka, a właściwa akcja rozgrywa się w albumie, który dopiero co trafił do sprzedaży. Powiększa się grupa postaci, których losy czytelnik ma okazję poznać. Pojawia się główny antagonista – Topór, jedynie wspominany w poprzednim tomie.

Pamiętajmy, że opowiada seria to saga fantasy. A tego typu opowieść nie może się obyć bez „magicznego” artefaktu. Oczywiście nie zamierzam zdradzać mocy i właściciela, dość powiedzieć, że dla dalszego rozwoju akcji ma on zasadnicze znaczenie. Wydarzenia przenoszą się do miasta Lackhaven, będącego od wieków siedzibą Mysiej Straży.

Jesień 1152; Tom 2 to dość mroczna opowieść o zdradzie i honorze, w którym akcja toczy się wartko i zaskakująco. Narracja w pierwszej części prowadzona była statycznie, spokojnie, od wydarzenia do wydarzenia. Natomiast teraz znacznie przyspiesza za sprawą dramatycznego oblężenia, szermierskich pojedynków i odwagi bohaterów. Mocno polecam, warto. Pozycja dla wszystkich, niezależnie do wieku.

Przykładowe plansze {proszę pamiętać, że wystarczy kliknąć na ilustrację, aby zobaczyć ją we większej rozdzielczości}:

mysia straż t2 14   mysia straż t2 24

mysia straż t2 63   mysia straż t2 71
David Petersen (scen. & rys.), „Mysia Straż: Jesień 1152; Tom 2”, przeł. Mateusz Jankowski, Wydawnictwo Bum Projekt, Warszawa 2015.

Polecam również lekturę tekstu o całej serii, który można przeczytać tu: klik! klik! oraz artykuł Kuby Jankowskiego o oryginalnym wydaniu: klik! klik!

sklep{oba albumy można kupić tu: klik! klik!}

Uwaga konkurs! Wygraj komiks Mysia Straż

14/10/2014 § Dodaj komentarz


Na prowadzonym przeze mnie profilu fejsbukowym Są komiksy dla dzieci trwa mały konkurs, w którym można wygrać pierwszy zeszyt komiksowej serii Mysia Straż: Jesień 1152 autorstwa Davida Petersena. Współorganizatorem jest oficyna Bum Projekt, czyli polski wydawca serialu.

mysia strazZasady konkursu są proste:
Wygrywa ta osoba, która wymieni największą ilość zagranicznych komiksów, gdzie zwierzęta są głównymi bohaterami; zgłaszamy one-shoty i serie, ale seria liczona jest tylko raz, „zwierzęta” rozumiemy jako zwierzęta, a nie mutanty czy wynik eksperymentów, czyli Wojownicze Żółwie Ninja (ang. Teenage Mutant Ninja Turtles) odpadają, a Maus może być.

Zgłoszenia proszę wysyłać na maila: komiksy.dla.dzieci[at]gmail.com Konkurs trwa do niedzieli 19.10.2014 r. do godziny 12.00. Serdecznie zapraszam do zabawy!

Z przykładowymi planszami komiksu można zapoznać się tu: klik! klik!
O serii pisałem tu: klik! klik!

mgsketchcards

Rekomendacje: Mysia Straż

08/10/2014 § 1 komentarz


Poznajcie niezłomnych strażników

mysia straz

Historia Mysiej Straży zaczyna się dawno, dawno temu. W jednym z wywiadów David Petersen, autor serii, przyznaje, że już w czasach licealnych w jego głowie zrodziła się idea komiksu z udziałem zwierząt. Z biegiem czasu ten pomysł ewoluował. Powstała wizja walki opartej na relacji łowca – zdobycz. Wreszcie doszło do wymyślenia zwierzęcych bohaterów, którzy posiadają realne kształty, a świat odwzorowany jest w naturalnych dla nich proporcjach. Tak doszło do stworzenia całej mysiej cywilizacji. Pierwszy zeszyt, wydany nakładem własnym autora, ukazał się w 2005 r. Rok później doszło do reedycji, już za sprawą Archaia Entertainment, który pozostaje jego wydawcą do dziś.

Niezwykła saga fantasy
mysia straż t1 18(…)Mysia Straż to świetna przygodówka. Swoista, ale wykreowana z wielkim rozmachem rycerska saga fantasy (z pominięciem elementów magicznych i wymyślnych potworów czy demonów), która rozgrywa się w realiach przypominających średniowiecze. Głównymi bohaterami, jak łatwo zgadnąć, są przedstawiciele mysiego gatunku, którzy należą do elitarnych jednostek bojowych, zwanych Strażą. W dawnych czasach strażnicy ciężko walczyli o wytyczenie granic mysiego królestwa, a następnie bronili go przed najeźdźcami, czyli wrogimi wojskami większych zwierząt. W komiksie często wspominana jest słynna wojna zimowa z roku 1149 przeciw łasicom – to świetny zabieg autora, polegający na tym, że bohaterowie wciąż powołują się na wydarzenia, które miały miejsca podczas tego konfliktu, na samą wojnę, ale relacje o niej poznajemy niejako z trzeciej ręki. Aktualnie rola mysiej staży sprowadza się „tylko” do bronienia szlaków handlowych oraz eskortowania cywili przez lasy i pola między poszczególnymi miastami Królestwa, czyli tereny, które nadal zamieszkują naturalni wrogowie małych gryzoni: sowy, węże czy lisy. Waleczne starcia strażników ukazano gwałtownie i krwawo (patrz: atak sowy).

mysia straż t1 44Rzeczywistość, w której przyszło żyć myszom, jest przedstawiona wiarygodnie i – bynajmniej – nie sielankowa. Wiarygodnie – bo prawie wszystko, co żyje, dybie na ich skórę. W końcu myszy mają właściwie samych naturalnych wrogów, znajdują się na końcu łańcucha pokarmowego. Siła obrazowania, która niezwykle mocno działa na wyobraźnię czytelnika, polega na tym, że otoczenie, w którym żyją małe ssaki, ukazane jest w skali makro: drzewa są monstrualne, śnieżyca stanowi śmiertelne zagrożenie, sowa to latający zabójca etc. Bohaterowie muszą zmierzyć się z realnymi problemami, np. aby przebyć zasypane śniegiem pole, wykopują w nim tunel.

Kronika mysiego świata
Akcja dwóch pierwszych tomów (Jesień 1152 oraz Zima 1152) jest najbardziej spójna, opowiadana jako jedna historia z kilkoma wątkami pobocznymi, ale przy zachowaniu ogólnej ciągłości. Fabuła nie wydaje się skomplikowana, ale dzięki jej prostocie autor mógł opowiedzieć o kwestiach fundamentalnych: lojalności, męstwie, przyjaźni, zdradzie. Niby wszystko dzieje się w świecie małych zwierząt, ale obdarzone ludzkim charakterem postacie umieją wzbudzić sympatię lub antypatię czytelnika (…).

mysia straż t1 32Albumy stylizowane są na średniowieczną kronikę. Każda zawiera sześć rozdziałów oraz epilog. Rozdziały zostały poprzedzone krótkim streszczeniem, przedstawiającym postępy akcji. Dodatkowo na końcu znajdziemy ciekawe dodatki, które rozbudowują, a zarazem scalają świat przedstawiony. Mamy więc mapy, przewodniki, opisy miast i miejsc, w których dzieje się akcja, galerię średniowiecznych zawodów i zapomnianych czynności produkcyjnych. Dbałość o każdy przedstawiony szczegół (czy to będzie belka podtrzymująca strop, broń, rodowe godło czy kufel) jest niewyobrażalna, a precyzja, z jaką artysta je projektuje, zapiera dech.

Bogactwo detali
To grafika Petersona naprawdę sprawia, że książka jest piękna. Wielka dbałość o detale powoduje, że album ogląda się wielokrotnie i za każdym razem można skupić uwagę na kolejnych elementach lokacji. Plansze rozrysowano na planie kwadratu, kadrów jest niewiele, zwykle 3-4, dzięki czemu zajmują odpowiednio dużo miejsca. mysia straż t1 72Jest coś oldschoolowego w rysunkach, może za prawą klasycznej techniki – tusz, a nie komputer. Do tego szeroka paleta kolorów. To powoduje, że całość jest bardzo miła dla oka. Po prostu chce się te książki wciąż i wciąż oglądać.

Albumy z cyklu Mysia Straż zdobyły uznanie czytelników oraz krytyków, zgarnęły wiele prestiżowych nagród komiksowych: trzykrotnie Eisnera (dwa wyróżnienia w 2008 i jedno w 2011 r.), między innymi w kategoriach Best Publication for Kids oraz Best Graphic Album: Reprint. A w tym roku The Black Axe, trzeci tom cyklu, otrzymał nagrodę Harveya. Moje pierwsze spotkanie z serią miało miejsce w Łodzi trzy lub cztery lata temu. Od tego czasu jestem jej wiernym fanem. Mam w domowej biblioteczce wszystkie części, a tom Mouse Guard: Baldwin the Brave and Other Tales już opłaciłem… Czekam teraz niecierpliwie na krajową premierę pierwszego zeszytu. Mam nadzieję, że zostanie przyjęty przez polskich czytelników ciepło i życzliwie. Z atencją, na jaką ta seria zasługuje.

David Petersen (scenariusz & rysunki), „Mysia Straż: Jesień 1152, tom 1”, tłum. Mateusz Jankowski, Wydawnictwo Bum Projekt, Warszawa 2014.

smashTekst zamieszczony powyżej jest fragmentem szkicu, który został opublikowany w drugim numerze magazynu o komiksie i popkulturze „Smash!”.
Przy okazji polecam również mój artykuł przybliżający serię Petersena, który ukazał się na łamach osiemnastego numeru „Zeszytów Komiksowych”.

sklep {komiks można kupić tu: klik! klik! „Smash!” można kupić tu: klik! klik! „Zeszyty Komiksowe” można kupić tu: klik! klik!}

Uowca #1

12/10/2013 § Dodaj komentarz


uowcaTydzień temu z soboty na niedzielę śniły mi się różne bzdury, m.in. że rozdanie nagród komiksowych za ubiegły rok miało miejsce w betonowym bunkrze „Arena”, który zakopany był w brzozowym lesie, jedynie kapelusz kopuły wystawał ponad ziemię. Kopuła obsadzona była trawą, która chyba nie chciała rosnąć, bo dodatkowo nad nią rozpięta była siatka maskująca. Byłem wewnątrz. Cały czas trwał ostrzał „Areny”. Słyszałem wybuchające gdzieś w pobliżu bomby. Konferansjer, który przebrany był za lisa (bez jednej ręki i nogi), nerwowo chodził wokół małego ołtarza. Krzyczał do mikrofonu, starając się przebić przez hałas, „Uwaga! Uwaga! Nadchodzi! Koma dwa! Przeszedł!”. I wówczas na scenę wszedł Piotr Kasiński, złapał za mikrofon i wykrzyczał: „Muszę się z Wami podzielić radosną nowiną – nagrodę dla najlepszego wydawcy otrzymuje oficyna ATY”.
Tak mi się śniło, jedynie. Choć przyznaję, że w minioną sobotę bardzo kibicowałem chłopakom z ATY i po cichu liczyłem, że to oni zgarną nagrodę.
To tyle tytułem, zdeczko przydługiego, wstępu. Przechodząc do meritum – pierwszy zeszyt Uowcy to pilotażowy odcinek serialu Łukasza Muniowskiego (scenariusz) i Anny Heleny Szymborskiej (rysunki), który zaczyna się pościgiem i kończy pościgiem (ładna klamra). Ci sami kolesie, wielbiciele podręcznych piesków i zwolennicy teorii „Trawniki nie są dla ludzi. Trawinki są dla psich kupek”, gonią główną bohaterkę, która w wyniku eksperymentu przeszła transpozycję.
ATYZdradzę, że eksperyment się nie powiódł . Z atrakcyjnej laski przeistoczyła się w tytułową Uowcę, czyli skrzyżowanie owcy i łowcy.
Gagi Łukasza Muniowskiego są grubymi nićmi szyte, domyślam się, że nie wszystkim przypadną do gustu. Miejscami obsceniczne i niesmaczne (strzelanie psim kałem), miejscami luzackie (blancik pokoju). Wyobrażam sobie, że niektórzy czytelnicy mogą uznać je za ordynarne, ale to przecież tylko „punkowa” zgrywa.
Pilotażowy odcinek to przede wszystkim popis Anny Heleny Szymborskiej. Rysowniczka (która niedawno przejęła, po Michałe Lasocie, serię Szybki Lester) dała się poznać z dobrej strony. Uważam, że rozplanowanie kadrów na planszy jest niezłe, dzięki zbliżeniom na postaci sprawnie przenoszona jest akcja, ma odpowiednią dynamikę. Zresztą „ruch” uzyskiwany jest także poprzez nagłą zmianę punktu spojrzenia i ukośne linie perspektywy (plansza piąta). Na plus należy zanotować, że główna bohaterka jest atrakcyjna, choć (na szczęście!) niema długich blond włosów i dużych piersi. Anna Helena SzymborskaDodatkowo postaci nie są do siebie podobne, nawet zgraja wikingów ma indywidualne rysy twarzy. Dopracować można ręce (brak łokci á la Agata Wawryniuk, przez co sprawiają wrażenie „prostowanych na okręgu”) oraz skróty kończyn (plansza trzecia, kadr drugi). Pod rozwagę poddaję, czy nie zastosować cieńszej kreski, ponieważ przy zeszytowym formacie szczegóły w małych kadrach zlewają się, zamazują. Uważam, że najsłabsza są plansze ósma i dziewiąta, nie podobają mi się – bez specjalnego uzasadnienia.
Po przeczytaniu, a czyta się szybko, ponieważ to tylko 28 stron, pomyślałem sobie: „Fajnie, tylko co dalej?”. Liczę, że w drugim zeszycie scenarzysta bardziej zaskoczy, że będzie coś więcej niż kilka gagów połączonych razem (na siłę?) postacią głównej bohaterki, że wykorzystany zostanie koncepty „łowcy”… Zobaczy się.

Łukasz Muniowski (scenariusz), Anna Helena Szymborska (rysunki), „Uowca #1”, Wydawnictwo ATY/BUM Projekt, [bmw] 2013.

[scenariusz: 3, rysunki: 4-, kolory/cienie: 3+]

Przydatne linki:
komiksUowca
Anna Helena Szymborska {blog}
ATY//biceps.zin
BUM Projekt

Uowca_plansza
Picture-book{komiks można kupić :tu: }

Where Am I?

You are currently browsing entries tagged with BUM Projekt at Kopiec Kreta.